Olimp: Prometeusz
Po niespełna miesiącu daję obiecaną kolejną szansę młodemu browarowi kontraktowemu Olimp. Nie, żeby pierwsze podejście zakończyło się katastrofą - wręcz przeciwnie, Hera była dobrym, przyjemnym stoutem. Gdybym jednak wiedział, że wszystkie piwa z Olimpu są tylko tak dobre, to raczej nie podchodziłbym doń więcej. Prometeusz, jak już wspomniałem miesiąc temu, to pierwsze piwo browaru, którego premiera zakończyła się spektakularną klapą, jako że piwo zdominowane było przez diacetyl. Myślałem, że szczęśliwie dla Olimpu wszedłem w posiadanie piwa z już drugiej warki - podobno naprawionej - ale okazuje się, że załapałem się jeszcze na pierwszą. Trudno. Po raz pierwszy wezmę do ust polskie India Pale Ale, czyli IPA na polskich chmielach.
Opakowanie
Zmęczona i nieokrzesana butelka nie broni się tym razem ładną etykietą - w przeciwieństwie do Hery, tu jest dość brzydko, zwłaszcza jeśli chodzi o kolorystykę. Kapsel pozostał goły. Wszystko ratuje kontra ze szczegółowymi informacjami. Z tych dowiemy się między innymi, że wykorzystano aż cztery odmiany polskiego chmielu, a piwo ma 64 IBU.
5/10
Barwa
Bursztynowe, zmętnione w niezbyt elegancki sposób - przyjemne, ale bez rewelacji.
3,5/5
Piana
Bardzo ładna, miejscowo bardzo gęsta, dość wysoka i ładnie osiadająca na szkle; dość szybko jednak tworzy dziury na tafli.
4/5
Zapach
Totalnie zdominowany przez obrzydliwy, podręcznikowy diacetyl, niesamowicie intensywny i tak przykry, że niektóre nuty diacetylowe, jakie w życiu poczułem, były przy nim wręcz przyjemne; czuć, że pod spodem kryje się chmiel, ale zapach jest tak odpychający, że ciężko się na nim skupić - na szczęście w miarę degustacji nieco ustępuje, robiąc minimum miejsca normalnym aromatom, ale wesoło to nie wygląda.
0,5/10
Smak
Diacetyl niemal zupełnie odpuszcza, a z piwa wychodzi bardzo wyraziste IPA; goryczka naprawdę potężna, aż trudno uwierzyć, że to "tylko" 68 IBU - trochę prosta i nieokrzesana, ale dzięki temu przyjemnie bezkompromisowa; na drugim planie sympatyczna owocowość, goryczka nieco zbyt dominująca, ale pije się bardzo przyjemnie.
8/10
Tekstura
Na początku idealne wysycenie, potem spada za nisko.
4/5
To była chyba najdziwniejsza degustacja, jaką przeprowadziłem na tym blogu. Siedem i pół punktu różnicy między zapachem a smakiem mówi wszystko. Gdyby jeszcze to smak był tym gorszym, dałoby się to jakoś przyjąć, ale jest nim zapach. Od momentu otwarcia piwa, kiedy już z butelki poczułem diacetyl, aż do wzięcia go do ust byłem niemal pewien, że po trzech obligatoryjnych łykach i spisaniu wrażeń wyleję resztę do zlewu, a skończyło się tak, że wypiłem całość i to dość szybko i z przyjemnością. Nie wiem, czy wrócę do tego piwa, by sprawdzić, czy wada została usunięta, ale było to bardzo ciekawe doświadczenie, bo nawet nie przypuszczałbym, że smak może być tak znacznie lepszy od zapachu. Piwo z tej warki polecam tym, którzy chcą się dowiedzieć, jak "pachnie" diacetyl - nie dość że dostaną go na tacy, to jeszcze będą mogli napić się smacznego piwa. Krótko mówiąc, kuriozum.
5.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz