Browar Stu Mostów: Salamander Wheat Porter

Wheat Brown Porter / 4,8% / 13 blg / recenzja z 12.03.2015

Wybuchłem radością na wieść, że Wrocław będzie miał w końcu browar z rozmachem. Spiż to przyjemny przybytek, ale (jak sporo polskich browarów restauracyjnych) umiarkowanie ciekawy, konserwatywny, bez najmniejszych zapędów rewolucyjnych czy transgresywnych, przy tym w tej swojej konserwie daleki od wybitności, poza tym nie butelkują no i w końcu to jakby nie patrzeć sieciówka, więc nie taki czysto wrocławski browar. Ostatecznie praktycznie nigdy tam nie zachodzę, wolę ruszyć do sklepu albo multitapu i wypić piwo uwarzone w innych miastach. W Browarze Stu Mostów (jeszcze nie byłem i wstyd mi bardzo) też nie będę częściej niż sporadycznie, bo jest niemal na drugim końcu miasta, ale fakt jego istnienia bardzo mnie cieszy. Tym bardziej, że gdy już ruszył pełną parą, recenzje podzieliły się na pozytywne i... ekstremalnie pozytywne. Przedsięwzięcie, podobno, potwornie profesjonalne, a jednocześnie z polotem. Czas to sprawdzić. Zacznę od jednej z wielu wersji piwa Salamander - pod tą nazwą, a może raczej marką, będzie warzonych kilka (albo i dużo więcej) różnych piw w mniej lub bardziej nowofalowych stylach. Ja trafiłem na wheat porter, czyli w tym wypadku pszeniczny brown porter. Płonę z ciekawości, pierwszy raz oceniam piwo uwarzone w mieście mojego (przynajmniej dotychczasowego) życia!

Opakowanie
Etykiety mają raczej proste, bez graficznych uniesień, ale tkwi geniusz w tej prostocie, są niezwykle estetyczne i czytelne. Jest IBU, jest i rubryczka "parametry", gdzie producenci określają poziom "pełni/słodowości", "odczucia goryczki" oraz barwę. Do tego rzeczowy, świetny opis. Zabrakło tylko dokładnego składu. Goły kapsel do wybaczenia. Czuć ten zachwalany profesjonalizm już na etykiecie. 
9/10

Barwa
Czarne, acz z wyraźnymi, ciemnobrązowymi i rubinowymi prześwitami pod mocnym światłem, mogłyby być nieco śmielsze, ale i tak ładne. 
3,5/5

Piana
W miarę obfita, w miarę gęsta, ale niezbyt trwała, po parunastu minutach pozostaje tylko cienki pierścień - zostawia za to chociaż ładny wzór na szkle. 
2/5

Zapach
Dominują nuty zbożowe i palone, do tego szczypta jakby kwiatów, ładny, ale zdecydowanie za mało intensywny. 
6,5/10

Smak
W smaku bardziej wyraziste, dość wytrawne, dalej dużo zbożowości i nut palonych, co daje wrażenie mocno kawowe; zahacza też lekko o rejony mlecznoczekoladowe i mleczne, ale mimo niskiej goryczki słodyczy w nim raczej niewiele; czuć rolę pszenicy, która nadała mu bardzo dużej lekkości, przez co jest cudownie pijalne; świetne, sesyjne piwo z długim, palonym finiszem, choć może bez uniesień. 
8/10

Tekstura
O dwa stopnie za wysokie wysycenie.
4/5

Pierwsze koty za płoty. Dobre piwo "stołowe" oparte na niezłym pomyśle, ale nie zachwyciło mnie ani na moment. W gruncie rzeczy, wśród zasypu nowości oferowanych przez rzemieślników zupełnie przepada. Oby dalej było tylko lepiej, jest to lekkie rozczarowanie.


6.5/10

Komentarze