Wild Turkey 101

bourbon / 6-8 lat / USA / 50,5%

Wracam do najważniejszej na tym blogu rodziny destylatów, ale nie do Szkocji. Dziś rozpocznę - miejmy nadzieję, że długą - przygodę z destylarnią bourbonu Wild Turkey, położoną oczywiście w Kentucky. Destylarnia istniała w tym miejscu już w 1855 roku, a budynek gorzelni, w której produkowany jest dziś Wild Turkey, powstał osiemnaście lat później. Po zniesieniu prohibicji w Stanach Zjednoczonych Thomas McCarthy, prezes spółki, która dystrybuowała w czasach prohibicji alkohol produkowany w tej destylarni dla celów medycznych, zainteresował się bourbonem i już w 1940 roku poczęstował tym trunkiem on biznesmenów z Południowej Karoliny, których zaprosił na polowanie na dzikie indyki. Ich zachwyt sprawił, że już dwa lata później bourbon trafił na rynek, a z tej okoliczności wziął swoją nazwę. W 1970 spółka wykupiła destylarnię, dziesięć lat później przejęta została przez Pernod Ricard, a w 2009 roku odkupiła ją za 575 milionów dolarów Gruppo Campari. Dziś Wild Turkey ma wizerunek destylarni tradycyjnej, konserwatywnej, w której czuje się stare czasy. Wiąże się z takim jej postrzeganiem ikoniczna osoba Jimmy'ego Russella, naczelnego gorzelnika, który pracuje w destylarni już ponad pół wieku, a nauki pobierał między innymi od syna pierwszego jej właściciela (tego z 1855 roku). Również bardzo ważną pozycję w destylarni ma jego syn, Eddie, w którym upatruje się gwarancji na podtrzymanie tradycji.

Do wszystkich swoich bourbonów destylarnia używa jednej receptury (nieco ponad 70% kukurydzy) - ich różnorodność wynika z żonglowania długością i miejscem starzenia, rodzajem beczek, kupażem, poziomem alkoholu. Nie licząc likieru miodowego na bazie bourbonu i asortymentu gotowych drinków (głównie z colą), mamy 6-8-letnią Wild Turkey 81, przeznaczoną do koktajli, 101, mieszankę 6, 7 i 8-letnich destylatów, ekskluzywną Rare Breed (6, 8 i 12-letnie whiskey), serię Russell's Reserve, efekt kombinacji z beczkami wspomnianych dwóch panów, wersję single barrel oraz kilka markowanych konkretnym wiekiem wersji na rynek japoński. To jednak nie koniec, Wild Turkey destyluje bowiem jako jedna z nielicznych destylarni również whiskey żytnią, niepopularny dziś gatunek, który kiedyś pełnił pionierską rolę w historii whiskey w Ameryce.

Pomijam tu destylaty, które producenci sami zalecają do picia wyłącznie w koktajlach, więc swą znajomość z Wild Turkey rozpocznę od wersji 101. To, jak wspomniałem, mieszanka 6, 7 i 8-letnich bourbonów.

Bardzo ładna barwa jasnego do głębokiego bursztynu, klarowna, świetlista. W aromacie na pierwszy ogień idzie spore uderzenie charakterystycznej, pochodzącej od kukurydzy słodyczy - bardzo przyjemnej, trochę kojarzącej się z anyżkiem, trochę z gruszkami i pomarańczami, trochę z karmelem - za nią nadciąga zawsze w tym samym miejscu niezbyt przyjemna, na szczęście krótka nuta jakby lekko skwaśniała, ale już potem rozpościera się piękna woń dębowej beczki - podróż dość prosta, ale krótka - po skropleniu wodą raczej się nie zmienia, może trochę intensyfikuje. W smaku się zmienia dość niespodziewanie na mocno dymną i pieprzną, bardzo przyjemnie; dość zadziorna, ciekawie to kontrastuje z raczej łagodnym zapachem. Na finiszu dzieją się rzeczy najciekawsze - od samego początku mamy ewidentne wiśnie, likier wiśniowy, nieco pomarańczy, do tego wciąż sporo dymu, powraca też nieobecna w ustach słodycz z zapachu, do tego trochę trawy - komponuje się to naprawdę imponująco, ale można się trochę przyczepić do krótkości finiszu - gdyby był dłuższy, byłoby naprawdę rewelacyjnie.

Świetna rzecz jak na początek, a gdyby nie ta niepożądana nuta w zapachu, byłbym chyba zachwycony. Bardzo ciekawa korespondencja ze światem szkockiej whisky, nie mam wątpliwości, że niejeden jeszcze bourbon się tu pojawi, w tym kolejne wersje Wild Turkey.


8.0/10

Komentarze