Andechs: Bergbock Hell
Nareszcie zakończę przygodę z czterema piwami z klasztoru w Andechs, jakie nabyłem na miejscu przed wakacjami. Pierwsze trzy spisały się świetnie - koźlak dubeltowy był genialny, weizen rewelacyjny - najsłabiej wypadł helles, ale jak na styl było dobrze. Na koniec zostawiłem sobie koźlaka majowego, styl bardzo ciężki do dostania w Polsce. Tym razem wersja tego stylu w wykonaniu klasztoru nie jest zbyt mocno doceniana przez ratebeer.com: w top 50 się nie mieści (wygrywa, i to miażdżąco, koźlak z Aying - szkoda, że z tego browaru udało mi się dostać tylko hellesa i weizena). Mam jednak nadzieję na podtrzymanie świetnej opinii o Andechs.
Opakowanie
Kolejny, tym razem srebrny kolor etykiety w identycznym stylu co poprzednie.
8,5/10
Barwa
Przepiękne, głębokie złoto o doskonałej klarowności i prawdziwej burzy ulatującego w przyjemny dla oka sposób gazu - prosty, ale piękny wygląd.
4,5/5
Piana
Nieprzesadnie, ale zadowalająco obfita, również dość gęsta, niestety dużo gorzej z trwałością, parę minut wystarczy, by na powierzchni powstawały już pierwsze dziury, a w końcu znika praktycznie do zera.
1,5/5
Zapach
W intensywnym aromacie mamy dwa oblicza - jedno to klasyczna słodycz jasnego słodu, bardzo czysta i przyjemna, wręcz szlachetna; drugie zaś stanowi ciekawe pomieszanie owocowości (jabłka, gruszki) z cukrowością, idącą trochę w stronę karmelu - ładny aromat, ale nie powala.
7,5/10
Smak
Bardzo słodkie, ale raczej to nie przeszkadza; ogólnie to jedno z mocniejszych uderzeń jasnosłodowych, jakie spotkałem, bardzo intensywne, z jednej strony mamy tę słodycz (niemal miodowa), zaraz obok owocową kwaskowatość, a to jeszcze nie koniec - dochodzi zestaw nietypowych, agresywnych dość nut jakby przyprawowych, które na wczesnym finiszu intensyfikują się tak bardzo, że piwo zdaje się aż słone - naprawdę ciekawe, bardzo skomplikowane jak na styl, również po prostu bardzo smaczne - świetne piwo.
8,5/10
Tekstura
Wysycenie niestety nie takie super, znacznie za wysokie.
2,5/5
Pyszne piwo, ale niestety piana, tekstura, a nawet zapach nie bardzo chciały współpracować i koniec końców skończyło jako tylko odrobinę lepsze od hellesa z Andechs. Pobił je i to dość znacznie koźlak majowy z Revelation Cat. Mimo że dwa na cztery piwa z bawarskiego klasztoru mnie nie powaliły, uważam, że będąc w Monachium i mając taką możliwość, należy koniecznie odwiedzić Andechs. W sumie mogłem to powiedzieć już po degustacji pierwszego piwa, doppelbocka.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz