Glenkinchie 12 Year Old
Destylarnia Glenkinchie, jedna z nielicznych położonych w regionie Lowlands, posiada długą, choć mało ekscytującą historię. Już w 1825 roku dwóch farmerów założyło na terenie obecnej destylarni gorzelnię, którą po 1837 przechrzcili na destylarnię Glenkinchie. Teren wraz z zabudowaniami, nie zawsze wykorzystywany do produkcji whisky, zmieniał właścicieli tylko dwa razy - ostatni raz w 1914 roku, odkąd pozostawał w rękach spółek, z których stopniowego przeobrażania się pod koniec XX wieku wyłoniło się w końcu Diageo. Jedyne regularne wersje to 12-latka i Distiller's Edition. Glenkinchie nie jest specjalnie hołubioną whisky (choć nie ma też opinii złej), ale że było w zestawie Classic Maltów w małej butelce, to nie pozostaje mi nic innego, jak dać jej szansę.
Jasnozłota, klarowna. Pozornie prosta, ale przyjemna, ciepła, łagodna woń - trochę słodkich owoców, nuty ziemiste, poza tym dość banalna, ale czysta słodowość, lekki akcent dymu oraz jeszcze bardziej zwiewna nuta cynamonowa - nie ma fajerwerków, ale bardzo ładny doprawdy zapach; po skropieniu wodą bardzo uwydatnia się dąb, robi się iście drzewna. Również w ustach bardzo przyjemnie i dość zaskakująco, bo następuje ucięcie jakichkolwiek słodkości, na miejsce których wchodzi niespodziewanie duża ilość dymu, mocno słonego, doprawionego pieprznością; jest charakterna, ale w wysublimowany sposób - dolanie paru kropel wody łagodzi pieprzoność, ale jeszcze bardziej uwydatnia dym i słoność. Finisz podąża tropem odczucia w ustach, nie wraca do zapachu - słono, dymnie w specyficzny sposób, pod koniec drzewnie i może odrobinę słodko - trochę mało rozbudowany finisz, ale na wysokim poziomie; podobnie jak w ustach, zroszenie wodą jeszcze wzmaga słoność.
Prostolinijna (w miarę), ale bardzo przyjemna whisky. Jestem zaskoczony, okazała się trochę lepsza od 14-letniej Oban nawet, a 15-letnią Dalwhinnie wciągnęła nosem. Jak znajdę inną wersję, to wezmę ją na warsztat.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz