Royal Lochnagar 12 Year Old
Z nadzieją, że Royal Lochnagar okaże się lepszym trunkiem niż Dalwhinnie, powracam do centralnych Highlands, pozostając jednocześnie przy ofercie single maltów Diageo. Ta niewielka i raczej rzadko uważana przez kogoś za wybitną czy ulubioną destylarnia może się poszczycić długą i nobliwą historią. Gorzelnia Lochnagar powstała na tych terenach w 1826 roku, zbudowana przez Jamesa Robertsona po tym, jak druga, w okolicy, została mu podpalona przez bimbrowników w zemście za nabycie licencji. Po jakimś czasie i ta spłonęła. W 1845 roku nową gorzelnię otworzył John Begg, który zaprosił do niej parę królewską, w tym królową Wiktorię, gdy dowiedział się o zbliżających się jej odwiedzinach w okolicy. Trunek na tyle przypadł do gustu jej wysokości, że destylarnia otrzymała gwarant królewski i od tej pory może tytułować się nazwą Royal Lochnagar. W ciągu pierwszych dwóch dekad XX wieku dostała się w ręce dużego przedsiębiorstwa i do dziś w rękach takiego (choć oczywiście nieco innego) pozostaje.
Głównym produktem destylarni jest wersja 12-letnia, którą zrecenzuję dziś. Można również spotkać wydania Distiller's Edition i najbardziej ekskluzywną Select Reserve.
Jasna, nawet bardzo jasna, choć są jaśniejsze; cytrynowa, bardzo przyjemna dla oka. Pierwsze pociągnięcie nosem aromatu mówi wprost - będzie słodko; od początku dominują kwiaty, piękne kwiaty, zdaje mi się wręcz, że czuję tu trochę bzu; drugie oblicze tej słodyczy to orzeźwiająca, może owocowa, może cytrynowa nuta, pięknie komponująca się ze wspomnianymi kwiatami; momentami wręcz sam cukier; bardziej powszechne dla whisky aromaty, beczka i pieprzność, przychodzą na końcu i w nie za dużej ilości - naprawdę urzekający zapach. W smaku zaskakująco zmienia profil na wytrawny, od samego początku wchodzi duża pieprzność, ale jednocześnie pozostaje dość lekka i orzeźwiająca, być może również za sprawą odczucia niewielkiej gęstości. Na finiszu najpierw mocne, wręcz pikantne uderzenie pieprzem, a następnie, choć liczyłem na powrót kwiatów i owoców, słodyczy, pozostaje wytrawna, właściwie to jest jeszcze bardziej wytrawna niż w ustach i idzie bardziej w stronę trawy, nawet ziół - zaskakujący dysonans między aromatem a smakiem, interesujący, ale trzeba jednak powiedzieć, że ten drugi nie nadąża za pierwszym bogactwem doznań.
To całkiem spore, pozytywne zaskoczenie. Royal Lochnagar może nie ma już wiele więcej do zaoferowania, ale w pojedynku na podstawowe wersje whisky z na przykład osławionym Taliskerem nie poniosła porażki. Naprawdę wybitny aromat, szkoda jednak, że nie pociągnął za sobą w wybitność i smaku, który jest tylko dobry. Chętnie kiedyś przyjrzę się jakiejś edycji specjalnej whisky z tej destylarni, ale o to będzie ciężko, zaś pozostała zawartość pełnowymiarowej butelki dwunastki powinna mi wystarczyć do końca życia.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz