Szałpiw: Szczun
Nie zdążyłem jeszcze zapomnieć potężnej goryczki w American Brown Ale z Birbanta, a już zabieram się za piwo z kolejnego nowego dla mnie polskiego browaru kontraktowego. Szałpiw to jednak podmiot nie taki młody, bo powstały już prawie rok temu, warzący w Browarze Bartek (utorowali drogę Doctorowi Brew) - mimo to do tej pory wszelkie jego piwa jakoś mnie omijały. Na początek tej znajomości trafiło mi się jedno z trzech pierwszych, które uwarzyli - o niejednoznacznym stylu, ale najczęściej uznawane za połączenie tripla z India Pale Ale - coś, czym mniej więcej miał być pierwotnie Golden Monk z AleBrowaru.
Opakowanie
Bardzo ładna i bardzo porządnie wykonana etykieta. Szałpiw przyjął trochę AleBrowarową koncepcję, zgodnie z którą każde piwo firmowane jest inną postacią - na trzech pierwszych piwach ta koncepcja się skończyła i zmieniła, a potem zmieniła jeszcze raz - trochę szkoda, bo z tego, co widzę, była najlepsza. Szczegółowy skład, poza tym z ciekawszych informacji tylko optymalna temperatura serwowania. Skrótowy, wręcz symboliczny "opis" piwa w gwarze poznańskiej. Firmowy kapsel z logiem browaru, co po niecałym roku funkcjonowania się ceni, ale strasznie kiepskiej jakości, jakby niedodrukowany.
8,5/10
Barwa
Ładny, choć nie zjawiskowy, ciemnozłoty kolor, nieśmiało kroczący w stronę bursztynu - na początku bardzo klarowne, po dolaniu końcówki całkowicie mętnieje, ciekawe; trochę ulatującego gazu.
4/5
Piana
Niesamowita, bardzo obfita, bardzo gęsta, doskonale trwała i w dodatku osiadająca na szkle - czysta perfekcja, jedna z najlepszych, jakie w życiu spotkałem.
5/5
Zapach
Świetny, szalenie intensywny, typowo belgijski - bardzo świeży, drożdżowy, trochę cytrynowy i przyprawowy; chmiel dopiero na dalekim etapie degustacji zdaje się przemawiać i to szeptem, ale jest naprawdę znakomity, orzeźwiający, niezwykle przyjemny.
9,5/10
Smak
Dostajemy mniej więcej to samo, co w zapachu - belgijskie drożdże, zadziorna owocowość, dąży niemal do pikantności; jest przy tym naprawdę zadziwiająco lekkie; w smaku odznaczają się chociaż trochę amerykańskie chmiele, ale wyłącznie w postaci nietypowo dużej jak na tradycyjnego tripla goryczki; jest przepyszne i interesujące, świetnie równoważy słodycz z goryczką.
9,5/10
Tekstura
Wysycenie jest spore, ale bardzo dobrze komponuje się z charakterem piwa, więc obniżyłbym je tylko nieznacznie; poza tym tekstura jest idealnie, przyjemnie pełna.
4,5/5
Zostałem w bardzo przyjemny sposób sprowadzony do parteru. Jeszcze niedawno cieszyłem się, że Birbant swoim debiutem nawiązał walkę z Pintą i AleBrowarem - to co powiedzieć teraz? Szczun przebił wszystkie piwa tych dwóch poza najlepszymi z każdego - odpowiednio Imperatorem Bałtyckim i Brown Foot i jak łatwo się domyślić, stanął na trzecim miejscu krajowego podium, zrzucając zeń podobnego koncepcyjnie Golden Monka (przy czym Brown Foot wyprzedził Szczuna o istne milimetry). Minimalnie przebił również czekoladowy porter z Meantime i tym samym uplasował się na dziesiątym miejscu w klasyfikacji ogólnej na blogu. Jako tripel - którym Szczun okazał się w znacznie większym stopniu niż India Pale Ale - przebił nawet Chimay, przegrał tylko z Tripel Karmeliet. Trzeba będzie nadrobić zaległości, narosłe w stosunku do tych kontraktowców.
9.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz