Tony Scott: "Prawdziwy romans"

1993

Podchodziłem jak do jeża - reżyser, który według tutejszych ocen kręcił praktycznie same szmiry i Tarantino-scenarzysta to delikatnie mówiąc nie jest moje wymarzone połączenie. Okazało się, że to kino rozrywkowe w bardzo dobrym wydaniu, bardzo satysfakcjonujące jako film sensacyjny, idiotyczne, ale w pewien sposób urocze jako romans i momentami znakomite jako komedia. Scenariusz tego filmu to jedna z najlepszych rzeczy, jakie wyszły Tarantino w całej karierze! Nic wyrafinowanego, ale z wielkim pomysłem, lekkością i wyrazistymi postaciami (scena z Sycylijczykami i ojcem głównego bohatera to mistrzostwo), mocno skraca te dwie godziny seansu (choć potrzebuje odrobinę czasu na rozkręcenie). Hołd oddać też trzeba nie zawsze bardzo dobrej, ale przeważnie co najmniej bardzo sympatycznej obsadzie. Jasne, od strony artystycznej jest tu albo przezroczyście, albo kiczowato, ale kino czysto rozrywkowe i tak nieczęsto bywa tak dobre. Jak nie jestem fanem Quentina T., tak przyłączam się teraz do jego fanów w żalu, że nie wyreżyserował tego filmu - cholera wie, czy nie byłby moim ulubionym z jego dorobku.

6.5/10