Tobe Hooper: "Teksańska masakra piłą mechaniczną"
Tytuł kazał mi się spodziewać horroru w stylu, którego, delikatnie mówiąc, nie jestem wielkim zwolennikiem, natomiast wysokie oceny szeptały, że mimo to będzie to przynajmniej niezły obraz z godnym klimatem. Oba przewidywania okazały się nietrafne. "Klasyk horroru", który rzekomo był jednym z prekursorów slasherów, sam nie opiera się o dziwo na krwi i flakach (zadziwiająco ich mało, są zwykle w domyśle), ale mimo zachowania pewnej dozy subtelności jest to film słaby. Kompletnie bezpłciowe postacie, skandaliczne aktorstwo, kilka niezbyt inteligentnych scen i niewybaczalnie uboga fabuła, niepotrafiąca dostarczyć odpowiedniego podkładu pod makabrę, sprawiają, że od początku do końca film zionie sztucznością, a jego plusy, już same w sobie nieprzesadnie duże - nie najgorsza scenografia, solidna koncepcja rodzinki, psychotyczna atmosfera, którą mogłaby wywołać scena kolacji z dziadkiem - idą prawie na marne, bo zbyt ciężko się w to wszystko wczuć przez toporność. Fakt, że przez ostatnią jedną trzecią filmu musimy właściwie nieprzerwanie słuchać kobiecego wrzasku, również nie pomaga. Nie ma na pewno katastrofy, film jest strawny, nie nudzi i ma nieliczne dobre momenty, ale dostarcza jeno odrobinę rozrywki. Są co prawda jakieś artystyczne ambicje w dosłownie dwóch czy trzech momentach, ale na ambicjach się kończy.
4.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz