Thornbridge: Sour Brown
Ostatnio same piwa w dużym stopniu wyjątkowe i dzisiaj nie będzie inaczej. Mija już piąty miesiąc, odkąd spróbowałem pierwszego i jedynego jak dotąd piwa z Thornbridge Brewery, świetnego kölscha, co trochę mnie przygnębia. Dziś powracam i to z wielkimi oczekiwaniami. Sour Brown to bowiem piwo w stylu, jakiego tu jeszcze nie było (a spośród klasycznych gatunków niewiele już pozostaje tu jeszcze nieobecnych) - flamandzkie brązowe ale, ewentualnie kwaśne brązowe ale i to nie byle jakie, bo starzone w beczkach po winie burgundzkim (czyli jednym z kilku najsłynniejszych na świecie) z wiśniami, malinami i rabarbarem.
Opakowanie
Smukła butelka zapakowana w eleganckie, stonowane pudełko, etykieta już na szkle wyśmienicie szykowna. Na frontowej krótki opis piwa, z tyłu dłuższa historia. Bardzo dobrze dobrane informacje, firmowy kapsel, podany rocznik (2013), znakomite.
10/10
Bardzo ciemne, wygląda na czarne, choć po krótkich oględzinach widać, że to wina dużego zmętnienia; jest raczej ciemnobrązowo-rubinowe, bardzo ładne, zwłaszcza że mimo tej gęstości i ciemności i tak widać mocno pracujący gaz.
3,5/5
Piana
Bardzo obfita, ma skłonności do opuszczania szkła, jest jednak niezbyt trwała i już po chwili na tafli powstają prześwity, choć gruby pierścień utrzymuje się długo; nie jest też idealnie gęsta.
3,5/5
Zapach
Na początek uderzenie bardzo winne, ale zanim zdąży się wymyślić, jakie to wino, pojawia się bardzo intensywna i bardzo ułożona nuta lambikowa na czele z końską derką; pod spodem czają się owoce - w szczególności maliny, ale tylko się czają i niezbyt chcą wyjść z ukrycia; trochę szkoda, bo jest nieco jednowymiarowy, chociaż bardzo szlachetny.
8,5/10
W smaku również zaczyna od absolutnie bezkompromisowej kwaśności, a może raczej cierpkości, tak wymagającej, jakiej na razie nie uświadczyłem jeszcze w żadnym piwie; odpuszcza to dopiero na finiszu i to nie początkowym - wtedy pojawiają się po raz pierwszy nuty słodowe, zwłaszcza słodu karmelowego, dalej jednak w towarzystwie nut kwaśnych. Beczka i wino raczej słabo wyczuwalne, może na przełyku uderza w nas trochę tanin; podobnie jak w zapachu jest dostojnie, ale kwaśność zbyt wszystko przykrywa; lepszy nawet od smaku w ustach jest finisz, bardzo długi i bogaty, karmelowo-śliwkowy.
8/10
Tekstura
Jest dużym problemem - jest absolutnie przegazowane, na tyle, że utrudnia degustację, bo ciężko utrzymać je długo w ustach; na szczęście z czasem odpuszcza.
1/5
Jawne rozczarowanie. Jedno z największych w mojej karierze, bo piwo nie tylko zapowiadało się wybitnie, ale i cenę miało dość wybitną. Niestety wybitne nie jest, jest maksymalnie bardzo dobre, a i to raczej naciąganie. Za bardzo sour, zbyt mało brown, mówiąc najkrócej, jak się da. Może nie za szybko (ale może owszem), ale na pewno niedługo pójdzie pod lupę kolejne piwo z Thornbridge o takim poziomie ekskluzywności. Jak wynik będzie podobny, to będę bardzo niepocieszony.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz