Terence Fisher: "Przekleństwo Frankensteina"
Słaba interpretacja Frankensteina brytyjskiego króla komercyjnych horrorów. Na pozór jest może przemyślana i dopracowana, wręcz elegancka, ale tylko w hollywoodzki sposób, jakby z podręcznika do robienia filmów - w rzeczywistości brakuje wszystkiego, co najważniejsze zarówno w horrorze, jak i filmie w ogóle. Naiwne, trywialne prowadzenie akcji oraz skupienie na relacjach między bardzo płaskimi postaciami, w dodatku zagranymi z nadmiernie nadętą teatralnością, przeszkodziły w zbudowaniu mrocznej atmosfery i uzyskaniu choćby minimalnie wiarygodnej grozy. Muzyka jest trochę banalna, a aspekt wizualny zaniedbany. Rozrywkowo jest gorzej niż przeciętnie, a o walorach czysto artystycznych oczywiście nie ma co mówić. Znośnie się to ogląda, ale nie warto.
4.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz