Stanley Kubrick: "Ścieżki chwały"
Ogromnym osiągnięciem Kubricka jest to, że skumulował w tym filmie wszystkie cztery główne wymiary, jakie kino może przybrać - jest tu wielka treść, wielka forma, wielkie emocje i nawet wielka rozrywka. Treść, konkretnie przesłanie, komentarza wymaga najmniej - "Ścieżki chwały" to potężny cios we wszelkiej maści świnie w wojskowych mundurach i zafajdanych patriotów na całym świecie, jeden z najmocniej i najinteligentniej antywojennych filmów, jakie powstały. Forma to fantastyczne zdjęcia Kubricka, w których bawi się światłem dla zbudowania gęstego klimatu jak nigdy potem; genialna scenograficznie wizja okopów i ziemi niczyjej; powalająca intensywność niektórych scen (film od początku do końca jest nieziemsko intensywny, ale momentami przekracza wszelkie granice) - przede wszystkim monstrualna, paraliżująca scena ataku. Nie można nie wspomnieć o znakomitym aktorstwie, przede wszystkim Kirka Douglasa, ale też trzeba nadmienić, że ma on tutaj z kim grać, parę mniejszych ról jest nienagannych. Emocje intensywne i różnorodne - od przerażenia okrucieństwem wojny w okopach, przez uczucie niemocy i chęci zemsty na mundurowych świniach w trakcie sądu wojennego, po wzruszające zakończenie. I rozrywka, jak najbardziej czysta rozrywka - bardzo wciągająca, intensywna i angażująca historia, okraszona inteligentnymi dialogami i wyrazistymi postaciami.
Są filmy lepsze w każdym z tych czterech wymiarów, ale po pierwsze niewiele ich, a po drugie już naprawdę mało który łączy wszystkie cztery na takim poziomie. Zapewne przez swój wiek jest często pomijany, gdy mówi się o Kubricku - tak naprawdę to ścisły top tego wybitnego reżysera.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz