Slint: "Spiderland"
Jeden z najszczerzej i najmocniej emocjonalnych albumów w historii rocka. Jakkolwiek czysto muzyczne walory Spiderlandu są niczego sobie, to nie są znowu jakieś ogromne (w każdym razie trochę więcej się spodziewałem po hucznej etykiecie „math rocka”), a największym atutem płyty jest umiejętne wytworzenie autentycznych depresyjno-rozpaczliwych emocji bez popadania w pretensjonalność nastolatka oraz wyrazistej atmosfery niepokoju i osamotnienia.
Breadcrumb Trail to potężny cios autentycznych i rozpaczliwych emocji, jeden z największych w historii rocka. Przeplatanie liryzmu i lekkości z agresją, lękiem i ciężkością; hipnotyczne, ale zarazem rozwijające się riffy, wciągające progresje harmoniczne i mocno synkopowane rytmy; znakomite poszarpane zmiany rytmiczne, niespodziewane pauzy i skrócenia. Cała ta formalna artyleria pomaga wytworzyć ekstatyczny ładunek emocjonalny. Nofseratu Man to bomba złości, niepoparta tak interesującymi pomysłami muzycznymi, ale hipnotyzująca w swoich wściekłych riffach i brudnym, ostrym brzmieniu gitary. Don, Aman za pomocą obskurnego, hipnotycznie powtarzającego się motywu gitarowego i szeptu generuje depresyjną, tajemniczą i niepokojącą emocjonalnie atmosferę osamotnienia. Podobnie, tylko lepiej działa Washer, oparty na pociągającej synkopie perkusji i przede wszystkim hipnotyzującym motywie gitarowym, który, podobnie jak zresztą cały utwór, miesza liryczną wrażliwość z depresyjnym niepokojem i osamotnieniem w doskonałych proporcjach. Staje się to podłożem pod piękny klimaks. For Dinner... to pięć minut szeptów basu, perkusji i gitary, nic specjalnie interesującego, ale ma swój udział w dziele atmosfery całego albumu. Good Morning, Captain domyka album kolejnym potężnym ładunkiem emocji, który w towarzystwie uczuciowych harmonii i kontrastów niepozornych brzdęknięć gitary z ciężki, wiercącym brzmieniem narasta do doprawdy rozdzierającego szczytu.
Środkowe utwory nie robią z osobna takiego wrażenia jak skrajne, zwłaszcza pierwszy, ale Spiderland to album na całego koncepcyjny i jak mało który wypada słuchać go w całości. Wtedy zaś wartość tych mniej ekscytujących części wzrasta i stają się one potrzebne do zbudowania atmosfery oraz jako trampolina dla klimaksów. Piękniejsze wypowiedzi muzyki rockowej z lat dziewięćdziesiątych dałoby się policzyć na palcach, a i chyba jednej ręki.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz