Sensolibero: Red Sbang

American Pale Ale / 5,6% / recenzja z 08.07.2016

Sensolibero prawdopodobnie na długi czas utkwi w mojej pamięci jako browar-stwórca najgorszego stoutu, jaki piłem w życiu. Wciąż mam jednak do zdegustowania trzy inne ich piwa i z racji niszowości browaru nie zamierzam ich odtrącać. Każdy ostatecznie zasługuje na drugą szansę. Być może piwo w łatwiejszym stylu niż stout owsiany lepiej im wyszło. APA to chyba najtrudniejszy styl do spieprzenia, więc jeśli tu będzie źle, to będę załamany.

Opakowanie
Identyczne jak w przypadku stoutu, tylko czerwień zamiast czerni.
8/10 

Barwa
Ciemne złoto wpadające w jasny bursztyn, bardzo mocne zmętnienie, trochę ulatującego gazu - niezłe, ale zmętnienie trochę przegięte.
3/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta i utrzymuje się do samego końca.
5/5

Zapach
Naprawdę świetny aromat chmielu ukierunkowanego na chmiel w wydaniu owoców tropikalnych ze szczyptą żywicy, do tego subtelne nuty słodowo-biszkoptowe.
8,5/10

Smak
Podobnie jak w zapachu - na pierwszym planie owocowo-żywiczny chmiel (tu tylko udział żywicy się zwiększa) oraz przyjemna baza słodowa. Goryczka na idealnym jak na APA poziomie, konkretna, ale jeszcze nie wysoka. Bardzo przyjemne piwo, choć nie ma tu jakiejś mistrzowskiej pełni smaku. Wydaje się lżejsze niż 5,6%.
7,5/10

Tekstura
Jest wyraźnie przegazowane, ale bez tragedii.
2,5/5

Nooo, a więc da się. Red Sbang to co prawda nie orgazm w ustach, ba, nie jest to nawet piwo w pełni satysfakcjonujące jak na standardy rzemieślnicze, ale jest naprawdę dobre, niemal bardzo dobre. Teraz pytanie, czy wypadkiem przy pracy był obrzydliwy stout, czy dobre APA. Odpowiedź poznamy w następnym odcinku, zostało mi jeszcze golden ale i witbier.


6.5/10

Komentarze