Sensolibero: Amelie

Witbier / 4,8% / recenzja z 12.08.2016

Koniec przygody z włoskim browarem, który dał mi najgorszy stout w życiu, bardzo dobre APA i najlepsze golden ale w życiu. Kończę witbierem.

Opakowanie
O, tu już wpadli na to, żeby na jasnym tle nie dawać białej czcionki, tylko czarną.
8/10

Barwa
Klasyka witbiera - bardzo zmętnione, słomkowe, "mleczne".
4,5/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta, trochę burzliwa, ale utrzymuje się bardzo długo.
4,5/5

Zapach
Bardzo duże ilości bardzo świeżej kolendry, jakby dopiero co ktoś rozbił i roztarł w palcach parę nasion. Dzięki podszyciu równie świeżym aromatem skórki pomarańczowej, właściwie to niemal soku pomarańczowego, efekt jest niezwykle barwny, bajeczny wręcz. Przepiękny aromat, ale mógłby być bardziej intensywny przez całą degustację.
8,5/10

Smak
Podobnie jak w zapachu - świeże aromaty kolendry i skórki pomarańczowej z przewagą kolendry, tutaj jeszcze na przyjemnym, nie za słodkim podkładzie słodowym. Smak jednak wypada jakoś mniej wyraziście od zapachu, przydałaby się mu przynajmniej lekka goryczka (nie ma prawie żadnej), ale wciąż jest świetnie.
8/10

Tekstura
Trochę za wysoki gaz.
3,5/5

Bardzo dobry wit, który przypomniał mi nawet jednego z moich ulubionych, Blanche de Namur. Ostatecznie przygodę z Sensolibero zapamiętam pozytywnie, mimo że zdarzyło się na samym jej początku coś bardzo przykrego. Mimo ogromnej wpadki to dobry browar, może nawet kiedyś jeszcze się spotkamy.


7.0/10

Komentarze