Schneider: Mathilda Soleil
Może to trochę niewłaściwe podejście, że nie zapoznałem się najpierw z podstawowymi, lekkimi weizenami Schneidera, tylko od razu biorę się za specjalitety, ale trudno. Był legendarny Aventinus Eisbock, teraz czas na weizenbocka, którego dorwałem w Dreźnie, a który najprawdopodobniej uwarzony już więcej nie zostanie. Mathilda Soleil to hołd dla Mathildy Schneider, która stała na czele browaru na początku XX wieku; to właśnie za jej rządów browar jako pierwszy zaprezentował światu pszenicznego doppelbocka vel. dubeltowego weizenbocka, słynnego dziś Aventinusa. Ogólnie super sprawa, że browar w ten sposób upamiętnia swoje dziedzictwo. Pani Matylda nie żyje niestety od 1972 roku, zatem chętnie wypiję toast za nią i dzieło jej życia, gdziekolwiek teraz się znajduje. Toast nie byle czym, bo dziesiątym najlepszym weizenbockiem świata według ratebeeru.
Opakowanie
Klasyka Schneidera, tu z przewieszoną karteczką jeszcze. Eleganckie.
8,5/10
Barwa
Przepiękny, jasny, lekko zmętniony bursztyn i burza ulatującego gazu. Genialnie.
5/5
Piana
Godna weizena, prawie idealna.
5/5
Zapach
Bomba owocowo-słodowa. Te owoce chyba pochodzą od chmielu i to możliwe, że nowofalowego, są bardzo rześkie (pomarańcze), choć jednocześnie słodkie, z lekka kandyzowane. Rozmazane są na tłustej bazie słodowej, karmelowo-chlebowej z ducha. Ciężki aromat dosyć, nawet jak na 7%. Bardzo przyjemny.
8/10
Smak
Tu dopiero czuć, że to weizen dzięki kapce bananów i drożdżowości. Dalej jest ciężko, nawet lekko alkoholowo, choć z klasą. Dalej pomarańczowe owoce i bardzo mocna słodowość, wybitnie chlebowa. Subtelna ziołowa nuta goryczki na finiszu. Jak to zwykle bywa, jeśli słodowość jest jednocześnie bardzo jasna, jak i ciężka, to nie wypada to zachwycająco - jest po prostu ZA ciężko - ale i tak bardzo smacznie. Choć nie mogę się opędzić od wrażenia, że jest to weizen, który zupełnie niepotrzebnie został podbity do alkoholu koźlaka.
8/10
Tekstura
Jak smak - nieco za ciężka, za dużo gazu.
4/5
Na pewno liczyłem na więcej, jakkolwiek to bardzo dobre piwo, które potrzebuje trochę czasu - trzeba docenić bogaty, intensywny finisz, przyzwyczaić się trochę do niego, rozsmakować w tym ciężarze, który jest mimo wszystko odrobinę za wysoki. Bez pośpiechu. Raczej nietypowa, jasna interpretacja weizenbocka; znam wiele lepszych, ale nie żałuję, że targałem ją do siebie z Drezna.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz