Russ Meyer: "Szybciej, kotku! Zabij! Zabij!"
Doceniam pewną bezkompromisową energię tego filmu i świeżość, jaką w swoich czasach musiał reprezentować, a której do dziś trochę się zachowało (choć głównie w oryginalnej niedorzeczności), ale jest bardzo nie w moim typie. Znośna akcja i w jakimś tam niewielkim stopniu interesująca historia (pomaga też krótkość, choć i tak jest za długi), jak również solidny montaż trochę go ratują - no nie ogląda się go katastrofalnie, a nawet są momenty, że znośnie - ale to mało. Przemoc dla przemocy mnie nudzi, szybkie samochody mnie nudzą, a sukowate babsztyle, w których poza wyglądem nie ma nic przyjemnego ani interesującego, nadają się raczej na główne bohaterki filmów z trochę innego sektora - naprawdę wydają się wyjęte z pornosa (choć trzeba nadmienić, że mowa o postaciach, nie aktorkach; te drugie się całkiem dobrze wywiązały ze swojej roli, jaka by ona nie była). Bardzo szybko stanął mi przed oczami "Death Proof" Tarantino (jeden z najgorszych, a już na pewno najnudniejszych filmów, jakie w życiu widziałem). No właśnie - ten film reprezentuje to, co fatalne w twórczości Tarantino (choć nie jest aż tak koszmarnie nudny, jak "Death Proof"), tylko nie daje w zamian tego, co dobre.
4.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz