Robert Siodmak: "Zabójcy"

1946

Dość przeciętne noir. Intryga, choć daleka od wybitnej, jest niezła i mogłaby pewnie dać podstawę do zbudowania bardzo dobrego filmu, ale nic tutaj specjalnie nie próbuje go zbudować. Przede wszystkim atmosfera wyszła zupełnie niegęsta, prawie na granicy sztuczności - mroczny i tajemniczy klimat zupełnie nie wyszedł, choć próbował wyjść, co sprawia, że film przypomina raczej kryminał zwyczajny niż pełnoprawne kino noir. Przyczyniło się do tego również aktorstwo, które nie jest złe, ale jakieś nieprzekonujące, trochę sztywne i jakby na pół gwizdka, chociaż może bardziej postacie (na czele z samozwańczym śledczym) są zbyt płytkie psychologicznie i za mało wyraziste (dość suche, banalne dialogi), by dało się je jakoś świetnie odegrać. To wszystko sprawia, że choć historia mogłaby widza obchodzić mocno, to jednak obchodzi ledwo. Nic nie stoi na poziomie jednoznacznie niskim, ale brakuje trochę czegoś na wysokim. Ogląda się w porządku, funkcję rozrywkową spełnia we w miarę przyzwoitym stopniu, ale nie ma do czego wracać - nawet myślami, nie mówiąc o powtórnym obejrzeniu.

5.5/10