Miloš Forman: "Lot nad kukułczym gniazdem"
To dobry film, ale o ile takie określenia mają w ogóle sens, to jednocześnie mój żelazny kandydat na najbardziej przeceniony obraz w historii kinematografii. Mam wrażenie, że w większości rankingów "najlepszych n filmów wszech czasów", w których n to przynajmniej 20, życiowego dzieła Formana nie może zabraknąć, tymczasem gdybym o tym z góry nie wiedział, to po obejrzeniu filmu nie postawiłbym na to złamanego grosza. Składa się z dwóch rzeczy: świetnej gry Nicholsona (ale niekoniecznie rzucającej na kolana, Jack mocniej uwiódł mnie w "Lśnieniu" czy "Chinatown") oraz niezłej i tylko niezłej historii, która pozwala obejrzeć film z przyjemnością, choć bez przesadnego wciągnięcia widza. Sympatyczna oda do wariactwa, parę zabawnych momentów, mocny akord na koniec. Wszystko odrobinę bezrefleksyjne: motyw szaleństwa i poszukiwania granicy między normalnością a wariactwem jest tak ciekawy, że można by nim góry przenosić, tu się to zdecydowanie nie dzieje, a sam batalion świrów na pewno mógłby być dużo ciekawszy i lepiej odegrany. No i technicznie film banalny do granic. W moich oczach to raczej kawał dobrej, ale jednorazowej rozrywki na wieczór - z dużym bonusem w postaci jednego aktora podchodzącego pod wybitność - niż arcydzieło.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz