Martin Scorsese: "Chłopcy z ferajny"
Tak często podawany za najlepszy film Scorsese, tymczasem chyba mniej więcej tutaj właśnie zaczął się zjazd wybitnego twórcy "Taksówkarza" w kierunku kina rozrywkowego bez silnego autorskiego stylu reżyserskiego. "Chłopcy z ferajny" to niezły film gangsterski, malujący wyrazisty fresk na temat włoskiego środowiska mafijnego w Nowym Jorku ze wszystkimi jego chwilami rozpasanej glorii i śmiesznego upadku. Długimi fragmentami przypomina zbiór scenek "rodzajowych" z życia mafii, opartych albo na humorystycznych występach Joego Pesciego i obrazach bezkompromisowej przemocy (choć jak na 1990 rok to wrażenia nie robią za cholerę), ale całkiem przyjemne są te sceny i składają się na wspomniany fresk, nieco podobny jak w "Taksówkarzu". Tyle że brakuje mu klimatu i jakości wizualnej tamtego filmu. Jest też za długi, a i nie pomaga fakt, że Ray Liotta to aktor nieciekawy, który nie bez powodu prawie całe życie gra w jakichś chałturach. Samo urządzanie pojedynków pomiędzy tym a "Ojcem chrzestnym" uwłacza Coppoli. Trochę hiperbolizując, dzieło Scorsese przypomina raczej film jakiegoś błyskotliwego nastolatka, który chciał stworzyć coś na miarę dzieła Coppoli.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz