Luc Besson: "Leon zawodowiec"

1994

Tani, efekciarski i pretensjonalny. Od pierwszych scen próbuje być bardzo, ale to bardzo cool, jednak robi to tak koszmarnie na siłę i nieporadnie, że wzbudza tylko mdłości. Pod koniec (o dziwo) trochę, a nawet mocno z tym hamuje, ale pierwsza połowa z hakiem to kopalnia obrzydliwie tanich i banalnych chwytów słownych i sytuacyjnych. Zwłaszcza słownych - dialogi są po prostu fatalne, jakby pisane przez nastolatka. Z większych porażek tego typu warto wymienić jeszcze postać graną przez Oldmana (skądinąd nieźle) - jeden z najbardziej nieudanych szwarccharakterów w historii kina, napisany histerycznie, z rażącym pogwałceniem subtelności, przegięty, śmieszny raczej niż groźny. A teraz oddajmy filmowi swoje - jest całkiem dobrym filmem akcji, fabuła jest wciągająca (jakkolwiek pełna idiotyzmów), jest przyzwoity od strony wizualnej (bardzo zły jednakże od strony dźwiękowej), a postać główna jest udana, sympatyczna, wyrazista, zapadająca w pamięć. Ale to za mało. Gigantyczne uznanie dla tego filmu wśród masowej publiczności to jedna z najbardziej spektakularnych porażek tejże.

5.0/10