Lost Abbey: Serpent's Stout
Szczerze mówiąc to trzy razy na cztery próby Port Brewing mnie rozczarowało. Ta czwarta sprawia jednak, że na ich piwa wciąż patrzę z ogromną ekscytacją, bo było to jedno z dosłownie kilku najlepszych piw mojego życia. Będę więc jeszcze pewnie długo szukał czegoś równie dobrego z tego browaru. Dziś spora szansa - Serpent's Stout z sekcji Lost Abbey to mocarny RIS bez beczek i bez kawy. Po prostu RIS.
Opakowanie
No cóż, po prostu genialne, jak wszystkie z Lost Abbey. Klasa sama w sobie.
10/10
Barwa
Nieprzejrzysta czerń.
5/5
Piana
Genialna jak na taką moc - bardzo obfita, drobna jak piasek, o pięknej barwie, bardzo trwała.
4/5
Zapach
Porażająco intensywne aromaty zbożowe, czekoladowe, kawowe, likierowe, tortu kawowo-czekoladowego, palonego słodu. Szczypta chmielu. Klasyka, tu nie ma jakiegoś nie wiadomo czego, czego nigdzie by nie było, ale i tak petarda - wzorowy zapach RISa.
10/10
Smak
Genialny. Jednocześnie potężny i zaborczy, a jednocześnie łagodny, kremowy, gładki. Doskonale ukryty alkohol. I znów lecimy - kawa, czekolada, palone zboże, likier, ciasto czekoladowe, śliwka, spora goryczka, ale nie niszczy wrażeń słodowych.
9,5/10
Tekstura
Obezwładniająca gęstość i niemal idealne, ale trochę za wysokie wysycenie.
4/5
Krótko na temat - najlepszy stout imperialny bez kawy i bez beczek, jakim się kiedykolwiek raczyłem (lepszych z kawą/beczkami też znajdzie się tylko parę). Jakby ktoś mnie zapytał, jak powinien smakować klasyczny RIS bez dodatkowych atrakcji, to nic bym nie mówił, tylko postawił przed nim tę przepiękną butelkę. Wspaniałe piwo.
9.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz