Kon Ichikawa: "Harfa birmańska"
Piękne zdjęcia, ale nie na tyle, by z taką fabułą urządzić piękny film. Historia Mizushimy, choć niby poprawna, nie potrafiła mnie wciągnąć, poruszyć ani skłonić do refleksji, choć bardzo wyraźnie próbowała dokonać wszystkich trzech rzeczy. Ostatecznie zdołała mnie jedynie znudzić. Otoczka martyrologiczno-żołnierska jest też zupełnie nie z mojej bajki, a już na pewno nie jeśli jest szyta tak grubymi nićmi jak tutaj. Doceniam walory artystyczne i historyczne, doceniam też solidne aktorstwo i nieco mistyczne, powolne podejście do prowadzenia akcji (które z jednej strony rodzi parę scen mocnych, ale z drugiej za bardzo rozwleka film), ale dla mnie całość jest średnia.
5.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz