Kenji Mizoguchi: "Zarządca Sansho"
Piękna, dojrzała i wyrażająca głębokie uczucia tragiczna opowieść o rozdzielonej rodzinie, połączona z moralitetem o przyzwoitym postępowaniu i szacunku do niskich warstw społecznych. Może odrobinę zbyt "klasyczna", nawet uwzględniając fakt że to 1954 rok, ale nie fabuła jest największą zaletą tego filmu. Mizoguchi dał się tu poznać jako arcymistrz budowania wizji dawnej Japonii, z którym na tym polu przegrywa nawet Kurosawa. Genialny instynkt w doborze lokacji i wspaniała scenografia oraz rekwizyty, połączone z przepięknymi, odwołującymi się do malarstwa japońskiego zdjęciami sprawiają, że można zatracić poczucie granicy między filmem a rzeczywistością, poczuć, że nie patrzymy na spreparowaną rekonstrukcję, a rzeczywiście na średniowieczną Japonię. Dodajmy do tego dobrze dopasowaną muzykę, sceny subtelnie ocierające się o realizm magiczny i mamy niebagatelnie klimatyczne dzieło.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz