Josef von Sternberg: "Kasyno w Szanghaju"
Dziwaczna antycypacja "Casablanki". Ni to film noir, ni to melodramat, ni to film fabularny nieomal - "Kasyno w Szanghaju" to prawie wyłącznie miniaturowy fresk, ukazujący mroczne, cyniczne, niemoralne środowisko tytułowego kotła, który zawsze bulgocze od tłumu oszustów, przestępców, femmes fatales, wyrachowanych biznesmenów i ludzi na skraju. Fabularnie, nie licząc krótkiej rozgrywki na sam koniec, mamy tu niemalże płaską plamę barwną - nic się tu prawie nie dzieje, nie układa w wyraźny ciąg przyczynowo-skutkowy ani wyostrzoną historię, po prostu jest. Cele swoje film spełnia, mamy tu wyrazisty, klimatyczny, gęsty od tłumu i wychłodzony moralnie obraz pewnego miejsca. Niemal kompletne rozklekotanie fabularne nie zostaje jednak w pełni wynagrodzone ani atmosferą, ani walorami kinematograficznymi, które są w gruncie rzeczy klasą amerykańskiego kina klasycznego, oprószoną znacznie za małą dawką magii von Sternberga. Film kończy jako udany, ale nie jakoś bardzo - to wciąż trochę za proste kino, za mocno obracające się w kręgach gatunkowych, żeby mogło pozwolić sobie na tak luźne podejście do scenariusza i wyjść z tego olśniewająco.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz