Hoegaarden
Niejednego witbiera już w życiu poznałem, ale ciągle jeszcze nie miałem okazji spróbować tego najbardziej znanego, tego, który dla świata witbierów jest tym, co Guinness dla dry stoutów. To w miejscowości Hoegaarden mleczarz-piwowar Pierre Celis wskrzesił w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku zapomniany dawno z powodu fali pilznerów styl, witbiera oczywiście. Rozwijał interes aż do lat osiemdziesiątych, kiedy jego browar spłonął i z braku ubezpieczenia musiał sprzedać firmę największemu - przynajmniej obecnie - koncernowi piwowarskiemu, InterBrew (dziś AB InBev), który odbudował browar. Celis wyjechał warzyć piwo do Stanów i zmarł trzy lata temu. O Hoegaardenie panuje mniej więcej taka sama opinia co o Guinnessie - klasyk, niegdyś wzór stylu, dziś co najwyżej niezłe piwo, rewelacyjne jedynie jak na koncernowe standardy. Przekonajmy się. Przynajmniej na obecne upały powinno być jak znalazł.
Opakowanie
Mała, urocza wręcz buteleczka z oszczędną, lecz łatwo rozpoznawalną etykietą. Na kontrze krótki opis piwa po francusku i holendersku, z którego dowiemy się, że piwo jest refermentowane w butelce (i widać to jeszcze przed przelaniem piwa do szklanki) i że witbiery warzone były od 1455 roku. Całkiem ładny, firmowy kapsel. Niezbyt potężne wrażenie, ale w porządku.
7/10
Barwa
Typowy kolor witbiera, ekstremalnie jasny, słomkowy - spore zmętnienie, choć nie totalne; dużo ulatującego gazu, ogólnie bardzo ładnie wygląda poza kawałkami fruwającego w nim osadu.
3,5/5
Piana
Obłędnie obfita i gęsta, śnieżnobiała, wygląda bardzo atrakcyjnie i jest prawie idealnie trwała.
4,5/5
Dość klasyczny, witbierowy, daleki od ideału, ale przyjemny - rządzi skórka pomarańczowa i cytrynowość na tle delikatnej słodowości i to w zasadzie tyle; brakuje kolendry i intensywności.
6/10
Smak
Również pozostawia dużo do życzenia, ale jest już zdecydowanie lepszy, bardziej wyrazisty; na początek dostajemy solidną dawkę cytrusów, na przełyku minimalną, ale przyjemną, pszeniczno-drożdżową goryczkę i do tego momentu jest bardzo fajnie, niestety to piwo praktycznie nie ma żadnego finiszu; niemniej jednak wybitnie pijalne i orzeźwiające.
7/10
Tekstura
Wysycenie jest dość duże, co pozwala nadać piwu trochę ciała i odwodzi go od wodnistości; mimo wszystko odrobinę przesadzone.
4,5/5
Porównania do Guinnessa nie odpuszczają mnie do samego końca, bo ocena również wyszła bardzo podobna. Nawet lepsza. Uczciwy witbier, co prawda pijałem głównie lepsze, ale na przykład znacznie pobił niekoncernowe Blanche de Bruxelles. Nie jest to jakaś wielka rekomendacja, ale na upały jest Hoegaarden świetnym piwem. Może nawet sięgnę kiedyś po inne jego wersje.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz