Hiroshi Teshigahara: "Kobieta z wydm"
Horror przyrodniczo-egzystencjalny, ja cię kręcę. Z jednej strony porażająca alegoria bezsensu ludzkiego życia, której szczegóły można sobie rozkodowywać na przeróżne sposoby - a z drugiej, jeśli ktoś filozofią nie jest zainteresowany, po prostu film z niepowtarzalną, mroczną, klaustrofobiczną atmosferą, który przytłoczy i wleje się w umysł, nawet jeśli nie zmusi do myślenia (wątpliwe). A nawet wciągnie fabułą. Skojarzenia z "Procesem" Kafki są aż nazbyt oczywiste - i tematyka krąży w pobliżu tematyki powieści, i wydźwięk, i podobnie jak ona, film Teshigahary mocno używa atmosfery i quasi-surrealistycznej wizji jakby alternatywnego świata dla wyrażenia swojej treści. Ładne, choć chłodne zdjęcia oraz stuprocentowo niepokojąca i zimna jak mieszkanie Sartre'a muzyka Toru Takemitsu mają tu nie mniejszy udział w sukcesie, co powieść Kōbō Abe. Problem? Warto by go skrócić i zintensyfikować tym samym. Nie jest to jakiś film-gigant, nie ma tu ani genialnego aktorstwa czy kinematografii czy atmosfery, ale mimo to jeden z najbardziej godnych uwagi, jakie powstały.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz