Heinrich von Kleist: "Markiza z O"

1808

Bardzo zgrabna nowela romantyczna, nawet jeśli trochę, żeby nie powiedzieć mocno przewidywalna. (Czy tak do końca? Jest w tej książce coś bardzo dziwnego i ta dziwność ma miejsce właściwie w jej centralnym punkcie. Są trzy wyjaśnienia: albo Kleist zaprezentował skandalicznie błahe podejście do gwałtu, albo zrobił ze swojej bohaterki kretynkę, albo wplótł element quasi-fantastyczny, albo... celowo zrobił coś takiego, żeby czytelnik się głowił, a jeśli tak, to udało mu się. Tak naprawdę nie da się jednoznacznie stwierdzić, o co tu chodzi - mam nadzieję, że odpowiedzią jest któraś z dwóch ostatnich przeze mnie podanych, chociaż najbardziej prawdopodobna wydaje mi się jednak pierwsza.) Mimo to tak umiejętnie napisana, że wciąga całkowicie i jest do połknięcia w czterdzieści minut bez mrugnięcia. Typowo romantyczny emocjonalny rollercoaster, którym Kleist steruje z dużym kunsztem, angażująca fabuła, raczej prosty, ale elegancki i ładny język, zupełnie wystarczający jak na nowelę. Nic wielkiego, ale przyjemny kawałek literatury, bardzo świeży jak na początek XIX wieku


6.0/10

Komentarze