Hayao Miyazaki: "Spirited Away: W krainie bogów"
Jedyne anime, które nie zanudziło mnie na śmierć. Nie zaciekawiło też jakoś specjalnie i wciąż jest to dla mnie zdecydowanie jedna z pierwszych rzeczy do wyrzucenia z topek wszelakich rankingów, ale dość przyjemnie się oglądało, a zakończenie nawet urzekło. Wyprzedziło gatunek treścią i formą. Na płaszczyźnie fabularnej żałośnie patetyczne historyjki przeładowane batalistyczną, okropnie nudną akcją zastąpione zostały całkiem klimatyczną opowieścią o podróży przez odrealniony, muszę przyznać że bardzo kreatywnie wymyślony świat. Domyślam się, że gdybym obejrzał to w dzieciństwie, mógłbym być oczarowany - dziś balansuje to dla mnie na granicy strawności i niestrawności, ale ostatecznie jest w porządku. Jeśli zaś chodzi o formę, to dalej jest to dla mnie zwyczajnie raczej brzydkie, plastikowe i kanciaste, ale mocno nadrabia klimatycznymi sceneriami i karnawałowym przepychem, no i niezłą muzyką. Skoro już uznałem rzekomo najlepszy film wszech czasów tego gatunku za całkiem solidny, mogę chyba z czystym sumieniem mówić o sobie jako o człowieku bez uprzedzeń i z równie czystym sumieniem dać sobie spokój z anime do końca życia.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz