Giuseppe Tartini: Sonata skrzypcowa G-moll "Il trillo del diavolo"
Średnio dziś znany kompozytor i skrzypek barokowy, Giuseppe Tartini, napisał co najmniej jedną kompozycję, przez którą pominięcie jego osoby byłoby wielką stratą. Ten utwór ma w sobie coś odrealnionego. Jego nie do końca normalna atmosfera kojarzy mi się z nie do końca normalną sytuacją - jak na przykład taką, w której w zwyczajnym pokoju jedna osoba w zastygłej pozie słucha gry drugiej osoby na skrzypcach. Wszystko bez zarzutu, tyle że tą drugą osobą jest diabeł. Może za mocno sugeruję się wspaniałą historią powstania tego utworu, ale prawie na pewno czułem coś takiego już wtedy, gdy słuchałem go bez znajomości tej historii.
Kompozytor radzi sobie świetnie z żałobnie powolnym Largo, dość smutnym, intymnym, klimatycznym, pozostawiającym mnóstwo przestrzeni dla ciszy. O sukcesie tej sonaty stanowią jednak dwie szybsze części. Szczególnie środkowe Allegro, tętniące pasją i atmosferą zarazem, to mistrzostwo, wznosi się momentami na szczyty intensywności emocjonalno-wirtuozerskiej. Ostatnia część kontynuuje te zapamiętałe wiraże, schodząc też tu i tam w spokojniejsze rytmy; jest jakby dokładką, ale tak dobrą, że poprosiłbym o jeszcze jedną.
Tartini faktycznie zapewnił sobie nieśmiertelność paktem zawartym z diabłem we śnie. Bez tego dzieła pewnie bym o nim nawet nie usłyszał. Wciąż nie jest to jeden z bardziej popularnych kompozytorów, ale jeden z dosłownie kilku moich ulubionych kawałków na skrzypce solo należy do niego i nikt już mu nie odbierze miejsca w mojej pamięci.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz