Georges Franju: "Oczy bez twarzy"
Filmy takie jak ten pozwalają docenić wkład Hitchcocka w gatunek thrillera i okolic. Agonię Franju pogłębia fakt, że to jest rok 1960 i wypadałoby, żeby czegoś się już od Hitchcocka dowiedział. Motyw przewodni ma spory potencjał, mroczna, zdominowana przez noc i porządny światłocień estetyka też jest solidna, ale gdzie do cholery podziało się coś takiego jak suspens, tajemnica, niepokój, zaskoczenie? Jeśli są, to znikają po pierwszych dwudziestu minutach - od tej pory wiemy już absolutnie wszystko. Ta narracja to jakiś ponury żart, który zabija szansę na jakąkolwiek atmosferę. Dodajmy do tego raczej słabe aktorstwo na czele z Pierre'em Brasseurem z jedną podejrzaną miną przez całe półtorej godziny i jest słabo, a przecież mogło być dobrze.
4.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz