Elav: Sick & Tired
Przedostatnie piwo przywiezione z Włoch będzie nowym stylem na blogu, wee heavy, najmocniejszym szkockim ale. Ostatnia przygoda z Belhaven, mimo że nie do końca satysfakcjonująca, rozbudziła we mnie ciągoty do tradycyjnych szkockich stylów, ale czy będzie tak tradycyjnie, to nie wiem, bo w zasypie jest tu słód wędzony torfem. Wędzone wee heavy, czy jednak jego dodatek okaże się nieznaczny? Zobaczymy.
Opakowanie
Najładniejsza etykieta ze wszystkich browaru Elav. Nie wiem o co chodzi, ale czyż nadąsany mors, grający w szkockim nakryciu głowy na dudach, może nie wzbudzać sympatii? No i kolorystycznie pięknie.
8,5/10
Barwa
Piękna, rozpościerająca się od ciemnego bursztynu do jasnego brązu, przede wszystkim miedziana; podejrzewam, że byłaby doskonała, gdyby nie mocne zmętnienie.
4/5
Piana
Nie jest imponująca, nie powala ani obfitością, ani gęstością, ani trwałością, choć z żadnym z nich nie jest też źle, solidny pierścień utrzymuje się do końca.
3/5
Zapach
Piękny popis słodu, który stworzył połączenie intensywnej, lekko przypalanej chlebowości i karmelu z niesamowicie bogatymi estrami owocowymi - słodkie jabłka, czereśnie, dżem truskawkowy i inne; na początku bardzo subtelna nutka torfu, z czasem staje się coraz ważniejsza w bukiecie; aromat ten ma jeden problem, jest niezbyt intensywny, wielka szkoda.
6,5/10
Smak
W smaku bardziej wyraziście, może dlatego, że na znacznie, znacznie więcej pozwala sobie torf - jest tu jedną trzecią do połowy wrażenia, poza tym jest dość słodko, intensywne są nuty chlebowo-karmelowe, melanoidynowe, ciastkowe, a nawet czekoladowe, owoce trochę odchodzą na dalszy plan z korzyścią dla torfu, który podobnie jak w zapachu jest coraz mocniejszy, w końcu piwo robi się od tej wędzonki aż słone; całość stanowi kompozycję bardzo udaną, ale nie urywającą niczego.
7,5/10
Tekstura
Ogromny problem, jest niemal kompletnie wygazowane, nadaje wrażenia wodnistości, zupełnie nieprzystającej do intensywnego smaku.
0,5/5
Napaliłem się, a to póki co najsłabsze piwo ze wszystkich przywiezionych z Włoch i prawdopodobnie nim zostanie, bo na koniec zostawiłem stout imperialny. Jest, nie da się ukryć, bardzo interesujące (sensowne połączenie szkockiego piwa i szkockiej whisky), a w samym smaku też po prostu bardzo dobre, ale mała intensywność aromatu i wodnista tekstura nie pozwalają wzbić mu się na wyżyny.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz