Eibauer Schwarzbier
Trzecie podejście do Eibau, tak jak wspominałem - prawdopodobnie będzie kluczowe dla dalszych losów mojej relacji z tym browarem. Po tej degustacji wciąż pozostanie mi jeszcze pięć piw, ale jeśli jej wynik okaże się zły, to prawdopodobnie nie będę tracił miejsca na blogu na żadne z nich. Przemęczyłbym się nawet i poświęcił rzeczone miejsce, gdyby przynajmniej saksoński browar warzył po prostu kiepskie trunki; niestety dosypywanie sacharyny do swoich wyrobów rodzi wątpliwość, czy przypadkiem nie należałoby w ogóle zaliczyć Niemców do złej strony mocy w świecie piwa i przestać im się kłaniać. Postanowiłem jednak być nierychliwym i dać chociaż szansę ich okrętowi flagowemu, schwarzbierowi, zwłaszcza że w końcu korzenie ten styl ma właśnie - obok Turyngii - w Saksonii. No i przesadnej liczby reprezentantów w Polsce dostać raczej się nie da.
Opakowanie
W tej kolorystyce standardowa etykieta Eibau wygląda nawet ładnie, tylko zabrakło jakimś cudem firmowego kapsla. Na kontretykiecie zamiast tego, co na poprzednich piwach, reklama Oktoberfestu w Kemnitz.
6/10
Barwa
Nawet z pozoru nie jest czarny, raczej ciemnobrązowy, pod światłem natomiast nawet jasnobrązowy - trochę za jasne jak na schwarzbiera, ale dość ładne.
3,5/5
Piana
Dość obfita, średnio gęsta, oblepia nieco szkło, trwałość średnia.
3/5
Zapach
Średnio zachęcający, słodowo-kwaśnawo-chlebowy, trochę karmelu, trochę znanej z poprzednich dwóch piw jabłkowości (na szczęście nie za dużej) - bardzo słabo, przede wszystkim przez podejrzaną kwaśność, ale i pod spodem zdaje się nie kryć nic ciekawego.
2/10
Smak
Dużo lepiej, tu wreszcie uruchamia się ciemny słód i dostarcza nut palonych, mało intensywnych, ale jednak przyjemnych, kwaśność z zapachu znika, najlepszy chyba jest finisz, wręcz subtelny, przypalany, chlebowy, karmelowy, bardzo przyjemny; poza tym piwo jest jednak mocno wodniste, pustawe, zupełnie nieekscytujące, najwyżej poprawne.
5,5/10
Tekstura
Spory gaz obniża trochę pijalność, acz nie jest na złym poziomie.
2,5/5
To zdecydowanie najlepsze w smaku piwo z Eibau spośród tych trzech - pierwszy raz dopiłem je do końca. Cóż jednak z tego, szansę na pozytywną ocenę pogrzebał fatalny zapach i mierna tekstura. Oni tam chyba piwa za bardzo warzyć nie potrafią, no przepraszam za szczerość. Coś takiego mogłoby być godne uwagi, ale w Polsce z dziesięć lat temu. Dla Niemiec taki browar to hańba. Jeśli coś mi poważnie nie odbije, to jest to ostatnia recenzja piwa z Eibau na tym blogu - źle bym się po prostu czuł, narzekając na niemożliwość skosztowania wszystkich polskich craftów, popijając sobie jednocześnie te pozostałe pięć Eibauerów. Jak rzekł klasyk, życie jest za krótkie - oj, znacznie za krótkie - by pić marne piwa. A ciężko mi uwierzyć, że pozostałe takie nie będą. Pierwszy raz rezygnuję ze zdegustowania piwa (i to od razu pięciu), które już kupiłem! Chociaż żałuję, że tak samo nie potraktowałem Dionizosa rok temu.
4.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz