Darren Aronofsky: "Zapaśnik"
Sporty walki, o udawanych sportach walki nie wspominając, leżą mniej więcej tak daleko od moich zainteresowań i namiętności, jak imprezy w klubach nocnych i siłownie, czyli cholernie daleko. Liczyłem mimo to, że otoczka wrestlingu nie będzie tu bardzo mocno przeszkadzać i się nie przeliczyłem, mimo że nie jest tylko otoczką: jeśli chodzi o najważniejszą wymowę filmu, to można by tu podstawić wiele innych egzotycznych zawodów, acz momentami jednak scenariusz skupia się na ukazaniu kulisów tego budzącego we mnie chęć ucieczki zjawiska. Tak czy inaczej, film jest strasznie banalny, wtórny i wręcz karykaturalnie przewidywalny, ale całkiem przyjemny w odbiorze, solidnie nakręcony, solidnie zagrany; refleksję posiada mocno przetrawioną, ale w jakimś tam stopniu ją odświeża. Może się więc sprawdzić jako jednorazowy pomysł na wieczór, a nawet pozostawić coś po sobie, ale nie ma w nim nawet pół grama wybitności.
5.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz