Cantillon: Vigneronne

Grape Lambic / 5% / recenzja z 20.02.2017

Cantillon = ekscytacja. W tym przypadku wyjątkowo duża. Vigneronne nie robi może szału w rankingach, ale cieszy się potężnym uznaniem kilku osób, do których gustu mam spore zaufanie. To dwuletni lambik z winogronami, konkretnie białymi winogronami ze szczepu Muscat. Jak zapewnia browar, piwo to jest dalekim kuzynem białego wina - połączenie beczki z winogronami musi robić swoje. Przyznam, że pomysł połączenia lambika z winogronami, a białymi chyba w szczególności, wydaje mi się znakomity. Otwierać czas.

Opakowanie
Uwielbiam etykiety Cantillon, a ta przebija wszystkie dotychczasowe. Słowo wyjaśnienia - symbol na środku to nie jest gwiazda Dawida, a symbol alchemiczny, reprezentujący balans pomiędzy żywiołami - ogniem (kocioł warzelny), ziemią (zboże), powietrzem (dzikie drożdże), wodą.
9,5/10

Barwa
Cytrynowa żółć, trochę brzydkiego zmętnienia, ale zachęcające.
3,5/5
  
Piana
Marna, nie chce się tworzyć, praktycznie od początku tylko gruby pierścień.
2/5
  
Zapach
Stajnia, dość hardkorowa stajnia, która nowicjusza odrzuciłaby chyba całkowicie; skóra, dalej dębowa beczka, delikatne cytryny. W tle powiew słodkich owoców, mogą to być winogrona, czemu nie. Z czasem te winogrona stają się oczywiste. Jest tam jeszcze coś takiego, co kojarzy mi się bardzo z jakąś włoską potrawą, ale nie mogę ogarnąć z jaką. Piękny i bardzo złożony, choć znam lepsze lambiki.
9/10
  
Smak
Przepyszne. Bardzo kwaśne, powiedziałbym że już ekstremalnie, w sposób mocno przypominający cytrynę, ale w swojej ekstremalności masochistycznie przyjemny. Z drugiej strony szybko kubki smakowe się przyzwyczajają i robi się już subtelnie. Może wariuję, ale poza względnie standardowym funkiem, beczką, skórą i tak dalej, jest tu też krótka i subtelna, ale wyraźna nuta czegoś w rodzaju spalenizny, ale nie a la palone słody, a już bardziej a la torf, spalone kable. Bardzo dziwne, ale świetnie tu działa. Powraca jeszcze na finiszu, gdzie łączy się z najlepszą ziemistością ever. Winogrona w smaku dużo mniej się panoszą.
9,5/10
  
Tekstura
Nie zaprotestowałbym przeciwko solidnemu podwyższeniu nagazowania.
4,5/5

To kolejne znakomite piwo z Cantillon (jak kocham niekwaśną Belgię, tak nie mogę już wykluczać, że Cantillon będzie kiedyś moim ulubionym belgijskim browarem), jakkolwiek minimalnie się rozczarowałem przez recenzje moich znajomych. Liczyłem na lambika ostatecznego, rozpierdziel, a Fou' Foune, Iris i Armand & Gaston zdecydowanie górą, więc nawet podium nie ma. Piwo jednak fascynujące i przepyszne.


8.5/10

Komentarze