Buxton: Black Rocks

Black IPA / 6% / recenzja z 23.06.2014

Kolejni rzemieślnicy z Anglii, namnożyło mi się ich trochę: Meantime, Redwillow, Redchurch, Weird Beard, Thornbridge... ze wszystkich pięciu mam co najmniej dobre wspomnienia, a więc czas na Buxton Brewery, podmiot nie taki już młody, bo z 2011 roku, mieszczący się w niewielkiej miejscowości Buxton (tylko dwadzieścia parę tysięcy mieszkańców, ale partnerstwo ze stolicą Zimbabwe jest). Na stronie internetowej nie znalazłem żadnych wzruszających opowieści, jak browar powstawał i tak dalej, raczej konkrety i to głównie liczbowe. Jeśli aktualizują bazę danych, to uwarzyli już osiemnaście różnych piw. Ja zaczynam romans z nimi od ciemnego IPA, o którym również jakoś specjalnie dużo się nie dowiemy, ale obiecują czarną porzeczkę i lukrecję, więc może być ciekawie.

Opakowanie
Całkiem ładny styl etykiety, chociaż trochę już zaczynam dostrzegać podobieństwa wśród poczucia estetyki angielskich mikrusów.  Brak daty przydatności do spożycia, jedynie data zabutelkowania (no trochę dawno, siódmy stycznia) i zalecenie "drink fresh". Niepasteryzowane - no to zaczynam się bać, że już jest po nim, ale trudno, trzeba było podać datę ważności. Chmielenie nowozelandzkie. Po trzech latach działalności i z eksportem swoich piw wypadałoby już mieć firmowy kapsel, niestety jest goły.
8,5/10

Barwa
Czarne z bardzo znikomymi, odrobinę za bardzo nieśmiałymi ciemnobrązowymi prześwitami; prawie idealne. 
4,5/5

Piana
Świetna, bardzo obfita i diabelsko gęsta, o ładnej, ciemnokremowej barwie, elegancko osiada na szkle i do samego końca zostawia nie tylko cienki kożuszek, ale konkretną, grubą warstwę - ponad skalą. 
5/5

Zapach
Piękny, rześki, intensywny, łączący pierwszoplanowe nuty ciemnosłodowe na czele z czekoladą z drugoplanowymi akcentami cytrusowo-chmielowymi; na siłę idzie się doszukać nawet tej czarnej porzeczki, acz normalnie byłoby ciężko; przede wszystkim czekolada, trochę truskawki w czekoladzie, poza jakąś jedną przeszkadzającą nutą wybitny aromat.
8,5/10

Smak
W ustach rządzi lekko kwaskowaty, owocowy chmiel, nadając piwu ogromnej pijalności i orzeźwienia, ale prawdziwe cuda zaczynają się od przełknięcia - wtedy wkracza spora, ale nieprzesadzona i przede wszystkim wyjątkowo szlachetna goryczka, a finisz jest już po prostu doskonały - idealnie łączy się przyjemna, czekoladowa słodowość z ciągle mocno pracującym goryczkowo-aromatycznie chmielem; genialne, wyśmienite.
10/10

Tekstura
Minimalnie za niskie, ale za to totalnie trwałe wysycenie, które współpracuje ze smakiem na tyle dobrze, że piwo czyni zdradziecko pijalnym.
4,5/5

Cóż, jeśli - powracając do etykiety - nie wypiłem tego piwa "fresh", to bardzo chciałbym to kiedyś zrobić, bo niemal półroczne było genialne; o pięć tysięcznych punktu wyprzedziło Brown Foot oraz koźlaka ze Schlenkerli i tym samym wdarło się na dziesiąte miejsce ogólnej klasyfikacji bloga. To nie tylko najlepsze ciemne IPA, jakie piłem, ale i najlepsze "lekkie" IPA, co oznacza, że przebiło wszystkie AIPA. A ja muszę przez to nakupić kolejne mnóstwo piw, tak jakbym już nie miał ogromnej kolejki.


9.0/10

Komentarze