BrewDog: Tokyo*
Dzisiejszy wpis to podróż bardzo daleka, bo zaprowadzi mnie w rejony zupełnie mi nieznane w świecie piwa - na ponad osiemnaście procent alkoholu. Jak dotąd najmocniejsze piwa, jakie miałem okazję próbować, miały 10,5% i i tak wydawały mi się ekstremalne. Do mocnego niczym słuszny likier Tokyo* podchodzę więc w zasadzie bez żadnych przewidywań, ale za to z szaloną ciekawością.
Opakowanie
Czarna etykieta wybijająca się trochę ponad inne Brewdoga, być może przez czerwone wypełnienie literki "o", sprawiające równie agresywne i ekstremalne wrażenie co oznaczenie wysokości alkoholu. Określa piwo jako, uwaga, "międzygalaktyczny fantastyczny starzony w dębie stout".
9,5/10
Barwa
Czarny, nieprzenikniony kolor, majestatyczne, dopiero gdy piwa zostaje już bardzo mało, pojawia się brąz.
5/5
Piana
O różnej gęstości, nieregularna, ale przyzwoita, ładnej barwy, dość długo się utrzymuje.
3,5/5
Zapach
Piękny, czekoladowo-jaśminowo-owocowy, mocno naznaczony alkoholem, ale akceptowalnym, ekstremalnie intensywny.
9/10
Smak
W smaku podobnie świetnie, żurawina jest już bardzo mocno wyczuwalna, do tego piękne nuty stoutowe, przyjemnie słodkie, alkohol ujawnia się dopiero na finiszu, na którym pojawia się również znak dodatku wiór dębowych; ogromnie przypomina szlachetny miód pitny.
9,5/10
Tekstura
Gęstość oczywiście wysoka, ale z racji powolnego spożycia nie przeszkadza, wysycenie w porządku.
4,5/5
Nie spodziewałem się tego, ale to jak dotąd najlepsze piwo z Brewdoga. To moje pierwsze doświadczenie z tak ogromnym woltażem, ale powiedziałbym, że alkohol ukryty jest znakomicie. Gdybym nie znał dokładnej liczby, stawiałbym chyba raczej na około 13-14% (biorąc pod uwagę tylko odczucia na języku, bo w głowie sprawa ma się już bardziej adekwatnie).
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz