BrewDog: Slot Machine
Im bliżej do końca pierwszego tysiąca recenzji, tym bardziej sentymentalny się robię. Lata lecą, a ciągle najwięcej z tych recenzji dotyczy piw szkockiego BrewDoga, swojego czasu mojego ulubionego browaru we wszechświecie. Po rozszerzeniu horyzontów oczywiście ciężko mi już uważać Szkotów za geniuszy piwowarstwa, ale ciągle mam do tego browaru sympatię, uznanie i sentyment. A więc jeszcze raz nim dobiję do tysiąca, po raz 82., przed państwem BrewDog. Czerwone żytnie IPA, styl w którym już raz Szkoci uwarzyli świetne piwo, prototypowy Interstellar.
Opakowanie
Po raz pierwszy zrecenzuję BrewDoga z puszki. Trzeba przyznać, że ich nowa estetyka świetnie do puszek pasuje, nawet bardziej niż do etykiet.
8,5/10
Barwa
Ciemny bursztyn wpadający w głęboką miedź, piękna.
5/5
Piana
Znakomita, bardzo obfita i puszyście gęsta, o beżowej barwie.
5/5
Atrakcyjna bomba tropikalnych owoców (ale raczej nie cytrusów, może delikatne nuty grejpfruta), mango, liczi, papai, ananasa; do tego piękna żywica i nuty herbaciane. Taki trochę oldskulowy East Coast, od którego craftowcy ostatnio uciekają i bardzo mi z tego powodu żal w przeciwieństwie do większości beer geeków.
9/10
Smak
Od pierwszego łyku czuć gęstą żytnią bazę z charakterystyczną dla żyta przyprawowością, która świetnie komponuje się z coraz mocniej wyczuwalną żywicą, słodkimi owocami i lekko karmelowym słodem. Ogólnie słodka kompozycja dobrze uzupełnia się ze średnio-wysoką goryczką. Brakuje mi minimalnie głębi, ale jest pyszne.
8/10
Tekstura
Fajna żytnia gęstość, trochę za dużo gazu.
4/5
Zabijcie mnie, brakuje mi na rynku takich nie-soczkowych, nie-bezgoryczkowych, nie-cytrusowych, nie-bezkarmelowych, a jednak bardzo dobrze zrobionych IPA. Lata mijają, BrewDog rozrasta się do rozmiarów niemal korporacyjnych, ale ciągle zachowuje wysoki poziom, bardzo mnie to cieszy.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz