Bertrand Tavernier: "Około północy"
Liczyłem na dużo więcej, nie ukrywam. Linia fabularna jest tu prostsza od konstrukcji cepa i jako dramat film jest po prostu nieprzekonujący. Wytworzył natomiast przyjemny, nostalgiczny klimat, okazał się taką sonatą na temat przemijania i jazzu - tylko sonatą, ale pełną smaku. Jazz przyniósł atmosferę, choć na pewno z tej muzyki i kultury można by wycisnąć atmosferę dużo, dużo gęstszą. Wspaniale zobaczyć w filmie parę znajomych twarzy arcymistrzów jazzu, a wielki Dexter Gordon zagrał aż zaskakująco nieskazitelnie, do cna przekonująco, z lekkością na poziomie jego muzyki. Szkoda, że Cluzet kompletnie za nim nie nadążył (jak zresztą reszta obsady). Raczej tylko dla fanów jazzu, bo wyjąwszy jazzową otoczkę, muzykę, Gordona, to jest to film średni... w najlepszym razie.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz