Bernard Queysanne: "Człowiek, który śpi"
To mógł być świetny film, ale nie jest. Powieść Pereca to interesujące spojrzenie na samotność, osamotnienie i bardzo ryzykowną próbę radzenia sobie z weltszmercem za pomocą popadania w zobojętnienie i nieczułość na świat. I również dobry materiał na ciekawy film. Bernard Queysanne, reżyser zapomniany, miał częściowo dobrą koncepcję na realizację - hipnotyczny, przyspieszający coraz mocniej kolaż zdjęć i strzępów scen, odessany z fabuły, operujący niesztampowym montażem i użyciem muzyki. To powód, dla którego jest to mimo wszystko pozytywne dzieło; szczególnie diaboliczna końcówka robi wrażenie. Częściowo miał jednak reżyser koncepcję bardzo złą, bo postanowił z tego uczynić tło do recytacji książki Pereca, co niemal zawsze jest karygodne. Natarczywa i zupełnie niepotrzebna w takiej dawce narracja słowna odciąga uwagę od narracji audiowizualnej i zjada potencjał na atmosferę. To raz - a dwa, że kinematograficznie jest to film trochę niezgrabny, nieogładzony, nieprofesjonalny, jakkolwiek całkiem ambitny. Jakaś magia mimo wszystko w tym jest, może kiedyś powtórzę i odnajdę coś więcej, choć z tym głosem z offu będzie to trudne.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz