Anchor: Bock Beer
W bardzo nieznacznym przybliżeniu ostatni raz degustowałem jakiegokolwiek koźlaka dokładnie pół roku temu (nie licząc bardzo luźnej interpretacji dubeltowego koźlaka w Pradze). To zatrważające, bo przepadam za tym stylem. W końcu musiał przyjść na niego czas, a sposobności dostarczył mi browar z San Francisco, Anchor. Degustowałem tu już ich dwa piwa i na razie jeszcze mnie nie przekonali - jedno kompletnie rozczarowało, drugie było dobre, ale nienadzwyczajne - marny bilans jak na amerykańskie ceny. Może teraz coś się zmieni, choć podchodzę trochę sceptycznie - koźlak z Anchor ma jedynie 5,5% alkoholu, przez co wielu odebrałoby mu prawo do bycia koźlakiem. Może jednak wyjdzie z tego coś bardzo ciekawego.
Opakowanie
Jak zwykle sympatyczna, mała butelka Anchora, która absolutnie nie sprawia wrażenia, by miała aż 355 mililitrów objętości - etykieta nie oszałamia, ale jest w porządku, na szyjce natomiast możemy przeczytać parę podstawowych informacji o piwie jak i całym stylu. Robi dobre wrażenie w połączeniu z dedykowanym kolorystycznie kapslem.
7,5/10
Barwa
Nieugięcie czarne, piękne, ale trochę za ciemne jak na koźlaka.
4/5
Piana
Dość ciemna, bardzo gęsta i obfita - trwałość ostatecznie okazuje się niedoskonała, aczkolwiek bardzo dobra, w dodatku całkiem ładnie oblepia szkło.
4,5/5
Zapach
Nuty bardzo typowe dla stylu; bardzo wyraziste połączenie całej gamy zapachów "cukierni" - ciastek, karmelu, cukierków - z nutami melanoidynowymi na czele z chlebowością; nie rzuca na kolana, zwłaszcza że jest umiarkowanie intensywny, ale też pozostaje zdecydowanie ładny, przyjemny i w pełni zgodny ze stylem.
8/10
Smak
Bardzo gładkie, słodkie - od początku przeszkadza nieco nadmierna kwaskowatość, która stara się przysłonić właściwszą, karmelowo-słodową część doznań; nasila się zwłaszcza podczas przełykania - później dopiero na głębokim finiszu pojawiają się piękne posmaki chlebowo-karmelowe.
7,5/10
Tekstura
Nie da się przyczepić - wysycenie jest idealne i trwałe.
5/5
Z jednej strony można powiedzieć, że stylowo zaniżona zawartość alkoholu - i zapewne ekstrakt - nie okazała się przeszkodą, bo piwo ogólnie jest dość pełne smaku i ciężko mu zarzucić płaskość. Z drugiej strony może jednak ta lekkość nie pozwoliła mu rozwinąć w pełni skrzydeł - kierunek zdał mi się dobry, ale przyłożona siła chyba za mała. Ostatecznie jednak bardzo dobra alternatywa dla mocniejszych wersji. Anchor po raz trzeci nie zdołał jednakże przekroczyć granicy 8/10 i zaczyna się robić niefajnie - na pewno dostanie jeszcze niedługo dwie szanse, ale jeśli ich też nie wykorzysta, to popadnie w moją niełaskę i za szybko możemy się znów nie spotkać. A szkoda by było, takie poręczne te buteleczki.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz