AleBrowar: Golden Monk
Zwykle zapowiedzi piw z Pinty i AleBrowaru wyprzedzają premiery o miesiąc, raczej nie dłużej. Przede mną produkt, o którym było bardzo głośno, jeszcze zanim zaczęły się wakacje. Afera z etykietą piwa to sprawa już wiekowa, więc nie będę się rozpisywał; łatwo zresztą znaleźć, o co chodzi. Lepiej napisać, że piwo nie wyszło takie, jakie chcieli AleBrowarowcy - miało być abbey IPA, ostatecznie drożdże sprawiły niespodziankę i wyszło, ich zdaniem, saison IPA. Zapowiadali też 100 IBU, a ostało się jeno 60. Drugi raz z rzędu po Brown Foot nie wywiązują się z obietnicy goryczki. Mimo to są zadowoleni z efektu jak nigdy dotąd. Zobaczmy.
Opakowanie
Kontrowersyjna (teraz już nie, zmieniona na poprawną politycznie etykieta) trafia w mój gust zdecydowanie najlepiej ze wszystkich dotychczasowych AleBrowaru. Postać chyba narysowana najładniej jak dotąd, bardzo zdobywająca mnie kolorystyka. Rzecz jasna jak zwykle wszystkie informacje na swoim miejscu - jeno znowu im firmowych kapsli zabrakło.
9/10
Barwa
Bursztynowy kolor w połączeniu z mocnym zmętnieniem i snującym się gazem daje efekt oszałamiający; naprawdę genialne, lawiruje między złotem a nawet miedzią.
5/5
Piana
Niezbyt obfita, ale bardzo ładna, gęsta i oblepiająca szkło.
3/5
Zapach
Fenomenalny, przepiękny i intensywny - na początku uderza amerykański chmiel, ale już po chwili dominują typowe dla saison słodko-wiejskie nuty belgijskie, naprawdę wybitne.
10/10
Smak
Początkowo sama Belgia - jest dość słodko, trochę przyprawowo, ogólnie cudownie - na finiszu zaczyna dopiero przemawiać chmiel, trochę za słabo jak na styl z IPA w nazwie; za to bardzo przyjemna goryczka, nie bardzo wysoka, ale stanowiąca zaprzeczenie zalegającej.
9,5/10
Tekstura
Wysycenie dość niskie, a gęstość wysoka, ale bardzo dobrze pasuje to do smaku.
4/5
9.0/10
Krótko mówiąc, kolejna rewelacja od AleBrowaru. Przegrało to piwo - głównie pianą - z Brown Foot i Atakiem Chmielu, ale przeskoczyło rzutem na taśmę Viva la Wita i tym samym zmieściło się na podium polskich piw w moim dotychczasowym życiu. Pozostaje mi podziękować obsłudze sklepu z piwem, w którym się zaopatruję, za zachowanie dla mnie z własnej woli jednej butelki, bo popyt totalnie przerósł podaż i mnich rozszedł się chyba w parę godzin - tak mało brakowało, by to fantastyczne piwo mnie ominęło. Napisałbym, że końcówka roku należała do AleBrowaru, ale nie mogę, bo przed nami być może coś jeszcze lepszego od Pinty.
______________________________
Powtórka 07.11.2017 r.
Ładny miedziany kolor i świetna piana. W aromacie baardzo fajne połączeni owocowo-kwiatowo-wiejskich nut drożdży do saisona, delikatnego nowofalowego chmielu oraz nienachalnie karmelowej słodowości. W smaku jest właściwie bardzo podobnie - dużo saisona, nie za dużo chmielu, fajne ciało słodowe. Fajny chlebowy finisz. Lekka alkoholowość pogarsza odbiór, ale to wciąż bardzo dobre piwo, choć jak się można było spodziewać nieporównywalnie mniejsze wrażenie zrobiło na mnie dziś niż cztery lata temu. Ale w dużym stopniu rozumiem siebie sprzed czterech lat.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz