Akira Kurosawa: "Piętno śmierci"
Mądra, ładna i poruszająca ballada o człowieku stojącym twarzą w twarz ze swoją śmiercią, a również o uśmiercaniu się za życia. Charakter pracy głównego bohatera jest tu pewnym symbolem; bezsensowna, skostniała praca urzędowa jest nie tylko krytyką realiów Japonii współczesnej reżyserowi, ale i zdaje się metaforą życia pustego, bezcelowego, wegetacji, jaką jest egzystencja wielu ludzi. Takashi Shimura świetnie oddaje człowieka osaczonego swoją chorobą i perspektywą prędkiej śmierci, który dzięki wyrokowi zrozumiał, że przez trzydzieści lat udawał, że żyje. Film pokazuje też wygodnictwo ludzkiej psychiki, która daje impuls do pełnego, znaczącego życia tylko wtedy, kiedy ma świadomość jego rychłego końca lub pod wpływem alkoholowego uniesienia, które brutalnie weryfikuje nowy dzień. Zadaję sobie jednak to samo pytanie, co przy "Tokijskiej opowieści" Yasuijro Ozu - czy to aby nie jest trochę proste przesłanie? No chyba jest. W dodatku przedstawione w formie nie rzucającej na kolana, bardzo subtelnej i realistycznej, ale bez czegoś wyróżniającego. Dwie naprawdę bardzo mocne sceny (poczekalnia u lekarza na początku i huśtawka w śniegu na końcu) to za mało. To bez wątpienia emocjonalnie ładny i mądry obraz, ale już drugi raz po "Siedmiu samurajach" nie jestem w stanie dostrzec geniuszu w rzekomo genialnym filmie Kurosawy.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz