Św. Tomasz z Akwinu: "Kwestia o duszy"

1267

Po lekturze fantazmatów św. Augustyna zwątpiłem w to, że filozofia chrześcijańska może mi jeszcze zaoferować coś interesującego, więc ze sporym zaskoczeniem przyjmuję znaczącą wartość tego tekstu. Oczywiście wciąż sporo tu konotacji teologicznych, szczególnie w końcowych zagadnieniach, i wciąż wiele problemów rozwiązanych jest tu za pomocą czystej wiary - "bo Bóg", "bo Pismo Święte" - ale zaskakująco mało. Sporo stanowisk zdestabilizowała późniejsza filozofia i nauka, jednak wciąż w większości ten tekst brzmi poważnie. Aplikacja Arystotelesa na grunt dogmatów chrześcijaństwa w wykonaniu św. Tomasza jest naprawdę imponująca, to doprawdy gmach filozoficzny, a przecież przeczytałem właśnie tylko marny ułamek pism tego człowieka. Imponuje, w jak dużym stopniu trzyma się to wszystko zdrowego rozsądku, imponuje też sama konstrukcja, ciąg myślowy, w jaki sposób to wszystko wynika z siebie i się zazębia, jak spójne jest. Gdybym za pomocą ślepej wiary przymykał oko na pewne nieścisłości, obecnie rażące mnie w zbyt dużym stopniu, Akwinata byłby moim idolem; nigdzie nie widziałem chrześcijaństwa przedstawionego bardziej dorzecznie niż tutaj. I choć nie gramy w jednej drużynie, lekturę tego traktatu śledziło mi się z poczuciem dobrze wykorzystywanego czasu. Po pierwsze inspiruje to mocno do odświeżenia sobie pewnych zagadnień, bądź co bądź jednych z najwyższych, jakie można podnieść, i mimo teologicznych korzeni tekstu każdej osobie pozwala coś dodać do swojego światopoglądu, coś rozjaśnić, coś uporządkować. A po drugie dzięki formule przytaczania i strącania zarzutów "Kwestia o duszy" jest świetnym ćwiczeniem myślowym, abstrahując już od tego, z czym się zgadzamy. Miła niespodzianka.


7.0/10

Komentarze