Żywiec Porter

Baltic Porter / 9,5% / recenzja z 10.12.2014

Wloką się trochę moje spotkania z polskimi porterami bałtyckimi, chociaż może to i dobrze, bo nowe raczej często nie powstają i warto rozłożyć tę przyjemność w czasie. Dzisiaj porter bardzo istotny, przynajmniej do niedawna, choć raczej nie ze względu na swoją jakość na tle innych. Do niedawna bowiem żywiecki porter był postrzegany za jedyne piwo z polskiego koncernu, które prezentuje w miarę wysoki poziom (jak i jedyne w miarę szeroko dostępne). Sytuacja trochę się zmieniła, koncerny w swój budzący raczej politowanie niż uznanie sposób wychodzą ostatnio ze śmieć-lagerowego letargu, KP ma swoją serię Książecych (co prawda z tych, które piłem, tylko jedno jest niezłe, ale za to jest niezłe prawdziwie, co już znacznie polepsza sytuację w polskich restauracjach), GŻ sypnęło witbierem i koźlakiem (ten drugi to już nie taka świeża historia; jak go piłem jeszcze w poprzedniej epoce, to był nawet solidny), bo marcowe trochę ciężko liczyć, Perła pod Van Purem też bocka przemyciła, Carlsberg próbuje sił z serią piw sezonowych i ma swój porter (oczywiście we wszystkich przypadkach jakość stoi pod dużym znakiem zapytania - zwłaszcza dla mnie, bo prawie niczego z tych piw nie piłem). Żywiecki porter pozostaje jednak pewnym symbolem i warto się z nim zapoznać.

Opakowanie
Butelka jest naprawdę piękna, bogate grawerunki robią powalające wrażenie i nawet ten kojarzący się z paskudnym korpolagerem szyld "Żywiec" nie przeszkadza. Wyjątkowo gustowna etykieta jak na koncern i do tego świetny, dedykowany kapsel. Niestety muszę mocno obniżyć ocenę za nie tylko zatajenie miejsca uwarzenia, ale i sugerowanie, że jest to piwo warzone w Żywcu. Swoi wiedzą swoje, ale nie wierzę, że treść tej etykiety przypadkowemu człowiekowi nie wmówi czegoś takiego. Biją też po oczach jawne błędy językowe ("portera"!). Bynajmniej nie dostaję szału, jak ktoś w ten sposób odmieni to słowo, ale na etykiecie to już gruba, antywychowawcza przesada (a przecież, na bogów, nie warzą tego porteru od dziś).
6/10

Barwa
Bardzo ładne, choć odrobinę za ciemne na porter bałtycki - prześwity rubinowe są zbyt nieśmiałe, wręcz z trudem dostrzegalne. 
4/5

Piana
Świetna jak na wysoki alkohol, dość obfita, bajecznie gęsta, o pięknej, beżowej barwie, z trwałością już tak dobrze nie jest, ale nieźle. 
4/5

Zapach
Nastawiony na słodycz - śliwkową, również nieco czekoladową i likierowatą, nuty palone gdzieś z tyłu, wyprzedzają je alkoholowe - wkrótce robi się zdominowany taką cukrową, niewyszukaną słodyczą - do tego momentu jest bardzo dobrze, niemal świetnie, ale ten moment następuje szybko, więc ostatecznie ciężko nazwać zapach lepiej niż solidnym. 
6/10

Smak
Tu niestety jest gorzej - jest zadziwiająco płytkie jak na swoją potężną moc: mocno odczuwalny alkohol i spore dawki - tym razem - paloności oraz zadziwiająco ostre uderzenie chmielową goryczką - niestety to już wszystko, przez co smak jest trochę jałowy, słodycz zupełnie gdzieś przepada, przepada za bardzo, wytrawny charakter alkoholu, chmielu i nut palonych nie ma kontry - mimo wszystko pozostaje minimalnie przyjemne, ale nic więcej - przestałem mieć ochotę na picie gdzieś po wypiciu objętości małej butelki, więc może to jest sposób. 
5/10

Tekstura
Nieco za duży gaz, nie pogardziłbym też większą gęstością.
3,5/5

Taak... polski koncern pozostał polskim koncernem. Nieciekawe i dość prostackie piwo, bez tragedii, ale jak na możliwości, jakie daje porter bałtycki, to marność nad marnościami. Ciężko w sumie oczekiwać, żeby koncern poradził sobie z tak dużą zawartością alkoholu i solidnie ją przykrył, skoro nie udaje mu się to często nawet w piwach około pięciu procent. Zaskoczenie w postaci sporej goryczki, ale ona raczej przeszkodziła niż pomogła. Póki co tylko Grand Imperial Porter ze swoją słodyczą z piekła rodem zrobił na mnie gorsze wrażenie z porterów. Grzech pić takiego Żywca w kraju z takimi porterami, no chyba że trafiłem na felerną warkę, w co, czytając inne opinie, niezmiernie wątpię.


5.0/10

Komentarze