Wolfgang Petersen: "Okręt"

1981

Film potężny i masywny niczym, no cóż, niczym U-Boot. Chciałem znaleźć wersję najkrótszą, oryginalną (chyba zniknęła z powierzchni Ziemi), bo nie jestem fanem klasycznych filmów wojennych i trzy i pół godziny w tych klimatach brzmiało tak sobie, ale okazało się, że długość prawie nie męczy. Duża w tym zasługa tego, że w momencie, kiedy film już zacząłby być może poważnie nużyć, na godzinę przed końcem, zaczyna się najlepsza jego część. Całość ma sporo bardzo dużych zalet. Jest to obraz wspaniały i niezwykle wartościowy od strony scenografii, pozwala wnikliwie zapoznać się z dużym kawałkiem historii, niemal zupełnie bez efekciarstwa oddaje istotę służby na łodzi podwodnej w trakcie II wojny światowej, jest co najmniej bardzo rzetelnie nakręcony. To również duża gratka dla fanów filmów klaustrofobicznych, choć może nie ma tu takiej klaustrofobii, jaką lubię najbardziej, to znaczy nie w pełni dosłownej - jest po prostu bardzo ciasno (poza ciasnotą wnętrza okrętu jest dodatkowo ciasnota wywołana przez fakt, że długimi momentami nie można z niego wyjść, choćby się bardzo chciało) ale i to wypada świetnie. Kolejny plus to Jürgen Prochnow, który dał absolutnie mistrzowski występ i w rankingu najlepszych kapitanów/dowódców/wodzów wszech czasów jego postać powinna mieć zapewnione miejsce co najmniej w pierwszej dziesiątce; znakomicie oddał sylwetkę twardego, ale mądrego, idealnego lidera (acz idealnego w sposób ludzki, realistyczny - nawet on może popełniać błędy). Pozostali aktorzy nie zrobili mu konkurencji, ale wypadli również bardzo realistycznie. W końcu celne przesłanie antywojenne zawsze dostanie ode mnie dużego plusa - tu wyróżnić można scenę z "dobijaniem" statku, ale przede wszystkim genialnie pomyślane zakończenie: załoga totalnym cudem przetrwała, wyrwała się z piekła, ale gdy tylko dociera do (jak się zdaje) bezpiecznego portu, wojna w swojej podłej ironii i tak ją dopada. Czego mi zabrakło? Mocniejszego zacięcia filozoficznego, większego nacisku na psychologię, na ukazanie psychozy załogi po uwięzieniu 280 metrów pod wodą, ciekawszych, bardziej skomplikowanych postaci i dialogów, jakichś wewnętrznych historii na statku (!) - mając do dyspozycji trzy i pół godziny, można by przecież góry przenosić we wszystkich tych aspektach, tymczasem jest zaledwie solidnie (bo na pewno sporo psychologii jest, ale za mało, za mało). Tak czy inaczej potężna dawka rozrywki o bardzo wysokim poziomie wykonania.


7.5/10

Komentarze