William Keighley, Michael Curtiz: "Przygody Robin Hooda"

1938

Rozmach imponuje, zwłaszcza scenograficzny, a historyjka jest w zarysie nie najgorsza i spodziewałem się przyjemnego, przynajmniej trochę wciągającego filmu przygodowego. Niestety obraz to najwyżej sympatyczny, przede wszystkim zaś kiepski. Jego niebywała, absurdalna wprost naiwność i płytkość ogarnia zbyt wiele aspektów (prawie wszystkie), by móc ją puścić płazem. Wszystko wydaje się tu strasznie miałkie, twórcy idą po linii najmniejszego oporu w celu zaserwowania widzowi niewyszukanej rozrywki. Miałkie aktorstwo, miałka muzyka, przede wszystkim miałki scenariusz i postacie bardziej płaskie od kartki papieru. Zwyczajne kino popcornowe, tyle że przedwojenne; znośne, ale szkoda czasu, chyba że kogoś fascynuje postać Robin Hooda - to podobno, o zgrozo, najlepszy film o nim, jaki powstał.


4.0/10

Komentarze