Wayne Wang: "Dym"
Nie przypominam sobie filmu, do którego określenie "dramat" pasowałoby lepiej. Dramaty, dramaty, wszędzie dramaty - proste, ale z prawdziwymi historiami, z prawdziwymi ludźmi (nierealistyczne jest jedynie ich zagęszczenie w tym filmie). Każdy z nich wciąga zarówno fabułą, jak i emocjami. Nie da się oprzeć wrażeniu, że scenarzysta chciał po prostu napakować jak najwięcej chwytliwych historyjek na niecałe dwie godziny taśmy, ale cóż poradzić, że historyjki są trochę więcej niż tylko chwytliwe, a duet Harvey'go Keitela i Williama Hurta jest rewelacyjny, niesamowicie naturalny i swobodny. Nic wielkiego, nic specjalnie ciekawego, ale po prostu przyjemna rzecz. Jeśli ktoś kiedyś pokusi się o wyodrębnienie gatunku kina o nazwie "chamber movie", ten film będzie jednym z najbardziej przykładnych reprezentantów stylu.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz