Vladimir Nabokov: "Lolita"

1953

Zdecydowanie dobra to książka, chociaż odczucia mam mocno mieszane. Urzekła mnie przede wszystkim pierwsza część, stanowiąca interesujące i wciągające wniknięcie w umysł oryginalnej odmiany inteligentnego i cynicznego socjopaty i dewianta, spowita dość złowrogą aurą, ale i wyposażona w nieprzeciętny czarny humor, prowokująca i niepokojąca, mimo że w XXI wieku potrzeba dużo więcej niż samej tematyki pociągu do dwunastolatki, by sprowokować i zaniepokoić. Nabokov drogą rozlicznych fabularnych subtelności i samego sposobu ujmowania myśli narratora i głównego bohatera (sposobu zupełnie niepornograficznego i chyba między innymi dlatego tak prowokującego) potrafi taki efekt wywołać nawet dziś i nawet w osobie mającej za sobą lekturę dzieł pewnego markiza, to imponujące. Całość zbudowana na bardzo dobrym języku, od geniuszu moim zdaniem dalekim, ale lekkim, inteligentnym, dość bujnym i oryginalnym. 

Część druga, którą sam Nabokov, jak zdaje się mówić jego komentarz, lubił chyba bardziej, polegająca na ślamazarnym snuciu się bohatera przez Stany Zjednoczone i obserwacji nawyków dwunasto-piętnastoletniej dziewczyny, mnie prawdę mówiąc nieco znudziła. Powtórzyłbym niestety za wyśmiewanym przez autora wydawcą, że istotnie jest za długa. Niemal impresjonistyczne obrazy odmalowywane przez Nabokova emanują niezłą atmosferą i jestem w stanie zrozumieć, że wiele osób podzieli z autorem odczuwanie ich magii, ale z moją wrażliwością się to trochę rozmija. Dużo bardziej interesujący wydawał mi się też główny bohater do momentu osiągnięcia swego celu - późniejszy Humbert Humbert, kompletnie zniewolony przez Lolitę, momentami zakrawa na śmieszność, a jego nie tylko erotyczne zainteresowanie czymś tak nieciekawym jak dwunastolatka nieomal irytuje. Świat jego uczuć wciąż jest jednak całkiem interesujący, no i język Nabokova nie zwalnia, więc bynajmniej nie jest to lektura nieprzyjemna


7.0/10

Komentarze