U Medvidků: Valentýn

Fruit Beer / + miód, przyprawy / 5% / recenzja z 19.02.2014

Jak zapowiedziałem, tak się dzieje. Czas na degustację piw przywiezionych z Czech, bo są - raczej wszystkie - niepasteryzowane i mają krótki termin. A byłaby to wielka szkoda, gdybym stracił możliwość ich recenzji, bo to o tyle wyjątkowy towar, że nie wyobrażam sobie, by możliwym było dostanie go w Polsce, a nawet bardzo prawdopodobne, że da się je nabyć wyłącznie w jednym miejscu, u źródła. Na początek coś z tego słabiej jawiącego mi się browaru - U Medvidků. Z racji niewielkiego asortymentu piw butelkowanych brałem, co było, nie przyglądając się zanadto etykietom - jak się okazało, wziąłem między innymi walentynkowe piwo o miodowym posmaku. Gdyby był to wypust polskiego browaru, byłbym trochę przestraszony, ale może u Czechów to oznacza coś dobrego.

Opakowanie
Butelka z zamknięciem pałąkowym, zawsze cieszącym oko - zwłaszcza jeśli na jego miejscu miałby się pojawić goły kapsel, co jest raczej standardem dla butelkowanych piw z browarów restauracyjnych. Szata graficzna etykiety jednak nie powala, jest jakaś przaśna. Prawie nic się też z niej nie dowiemy poza tym że piwo jest niefiltrowane, ma 5% alkoholu, a w składzie figuruje miód i mieszanka ziół.
5/10  

Barwa
Bardzo atrakcyjny, czerwony, wprost truskawkowy kolor, bardzo mocno zmętnione - wybitnie niecodzienne, bardzo ładne. 
4/5

Piana
Wbrew zapewnieniom bardziej biała niż różowa, dość gęsta, obfita, ale niezbyt trwała - po paru chwilach tworzy już dziury na powierzchni, a zaraz potem zostaje cienki pierścień. 
2/5

Zapach
Na początku docierają do nas proste nuty słodowe, po czym momentalnie przykrywa je zwyczajna, niemal lambikowa kwaśność; za nią, dość daleko, odkryć można nuty owocowe i trochę diacetylu; zapach skwaśniałego, choć może jeszcze nie do końca piwa, nieprzyjemny, ale mogło być jeszcze gorzej. 
0,5/10

Smak
Zupełnie fatalnie, niemal całkowita pustka, zakończona nieprzyjemnym, gorzko-kwaśnym finiszem.
0/10

Tekstura
Początkowo przyjemne, ale jednak za duże, siadające nieco na żołądku wysycenie.
2/5

No cóż. Nie ma mowy, by był to lambik, więc piwo prawie na pewno było skwaśniałe. Na etykiecie ani butelce nie ma jednak żadnej informacji o dacie przydatności do spożycia, w dodatku wypiłem niecały tydzień po zakupie, zatem ocena jest prawomocna. Koszmarna sprawa, U Medvidků dostanie ode mnie ostatnią szansę, ale raczej się boję niż liczę na rekompensatę.


1.5/10

Komentarze